Peru dla zaawansowanych (4)
Tarawasi czyli kwiaty z kamienia
Tarawasi to także dość rzadko odwiedzane miejsce. Co najwyżej jego imponujące mury przez sekundę lub pięć migają nam za szybą autobusu, którym albo z Cuzco wyjeżdżamy albo do Cuzco docieramy. I co najwyżej – widząc je – solennie sobie obiecujemy, że koniecznie musimy do nich wrócić, a potem... najnormalniej w świecie o tym zapominamy.A szkoda. Bo w sumie nie jest to wcale tak daleko. Od Cuzco miejsce te dzieli zaledwie 76 kilometrów. A dojazd jest prosty i łatwy – szosą wychodzącą z miasta na wschód, w kierunku na Abancay.

Jadąc z Cuzco – ruiny Tarawasi znajdują się po lewej stronie szosy, w miejscu, gdzie droga zaczyna ostro opadać ku rzece Apurimac. Z lekko pochylonej pampy rozciąga się stąd wspaniały widok na ośnieżone szczyty Kordyliery Vilcabamby, z których najwyższy – i najbardziej piramidalny – to oczywiście El Salkantay (6271 m n.p.m.).

Oba powyższe stwierdzenia definiują, czym niegdyś było Tarawasi, które w czasach Inków nosiło nazwę Limatambo. (Dziś tak nazywa się niewielka miejscowość zaczynająca się o rzut kamienia na wschód od ruin). Tarawasi było bowiem dobrze ufortyfikowanym „tambo”, strzegącym starej inkaskiej drogi pnącej się na Abra Huillique (3900 m n.p.m.) – na ostatnią przełęcz przed Cuzco. Było też czymś w rodzaju świątyni – platformy ofiarnej, z której (i na której) oddawano cześć widocznym stąd „apus” – ośnieżonym górskim szczytom.

W jaki sposób czczono owe szczyty?
Hiszpańskie kroniki kilkakrotnie wspominają o ceremonii „mocha” - o pokłonach bitych o wschodzie i zachodzie słońca, a także o składaniu ofiar z roślin (liści koki, ziemniaków) oraz z kwiatów. Pozostałością po tej tradycji są najpewniej dyskretnie zakomponowane ze specjalnie ułożonych kamieni wyobrażenia kwiatów (margaretk?), do dziś możliwe do dostrzeżenia w niższej ścianie oporowej tutejszej platformy.
Owe kamienne kwiaty to prawdziwy ewenement – jedyny taki przypadek znany w całym Tawantinsuyu, w inkaskim Państwie Czterech Dzielnic. Dowodzą wyjątkowości tego miejsca i widocznych stąd gór. Także - wyjątkowości dokonujących się tu kiedyś ofiarnych ceremonii.

Co do dziś pozostało z „tambo” oraz ze świątyni?
Przede wszystkim nieźle zrekonstruowana rozległa platforma z jasnego kamienia z kilkunastoma bliźniaczo podobnymi do siebie trapezoidalnymi niszami. Resztki kolonialnej haciendy (przejętej przez Hiszpanów od Paullu Inki – kolaborującego z konkwistadorami syna Huayny Capaca). Oraz – najważniejsza - przepiękna panorama

Dlaczego najważniejsza?
Bo tylko ona jest taka jak kiedyś: od czasów Inków się nie zmieniła.

W następnym odcinku: Tipon