Linie z Nazca czyli... prekolumbijska piramida Cheopsa
Czy zmarli mogli być supermocarstwem?


Z profesorem Krzysztofem Makowskim, archeologiem z Uniwersytetu Katolickiego w Limie, rozmawia Roman Warszewski

Dziś – po rozmowie z dr Maria Rostworowską Diez de Canseco - ciąg dalszy rozważań na temat słynnych geoglifów z Nazca.Wnioski na ich temat są coraz bardziej fascynujące: okazuje się, że analogie między nimi a piramidami starożytnego Egiptu stają się coraz trudniejsze do przeoczenia. Nie musi to jednak oznaczać, że starożytni Egipcjanie niegdyś trafili do Ameryki Południowej, lecz... że myśleli (i działali) podobnie jak mieszkańcy Nazca. Jednym ze wspólnych ogniw, które łączą te dwie odległe (w czasie i w przestrzeni) kultury są wspominane także przez dr Marię Rostworowską gwiazdozbiory Plejad i Oriona.

– Co już wiemy o słynnych liniach z Nazca?
Wbrew pozorom wiemy już dość dużo. Potrafimy je datować, wiemy jak je wykonano i posiadamy wiarygodnie brzmiące przypuszczenia na temat ich przeznaczenia. Umiemy także określić, ile czasu musiano poświęcić na ich wykonanie. Z kalkulacji badaczy wynika mianowicie, iż wykonanie jednego „fardo” – pogrzebowego kokonu typowego dla kultury Paracas składającego się z wielu równokolorowych tkanin, musiało trwać dwadzieścia cztery tysiące roboczogodzin. Czyli – więcej niż wykonanie wszystkich rysunków naziemnych z Nazca. Jest to rezultat bardzo zaskakujący, ale pewny, bo wielokrotnie weryfikowany.

– A kiedy linie powstały?
Pochodzą one z okresu sięgającego od pierwszego wieku przed naszą erą po czasy inkaskie, czyli są stosunkowo młode. Ponad wszelką wątpliwość nie liczą tysięcy lat. A tradycja ich tworzenia w Peru jest żywa do dziś – wystarczy spojrzeć na nagie wzgórza na przedmieściach Limy. Pełno na nich napisów i rysunków, które powstały w ten sam sposób, jak słynne linie z Nazca – a więc poprzez rozsuwanie kamieni pokrywających stok góry.

– Nie próbuje Pan za wszelką cenę linii odbrązowić?
Ależ skąd! Tym bardziej iż wnioski, jakie wysnuwamy dziś na temat nazkeńskich geoglifów wcale nie są mniej fascynując niż te, które można by wyciągnąć, gdyby miało się okazać, iż linie liczą pięć tysięcy lat.

– Jakie to wnioski?
Chodzi o przeznaczenie linii...

– ... ponieważ na pierwszy rzut oka wydają się one całkowicie bezużyteczne!
Ale czy powinno to dziwić? Wszak większość przedmiotów, jakie obecnie znajdują się w muzeach na całym świecie to obiekty nie mające jakiegokolwiek przeznaczenia praktycznego, a co najwyżej posiadające znaczenie rytualne, albo estetyczne. Zwykle są to rzeczy... służące do niczego!

– Po co jednak trudzono się nad wykonaniem linii tak długich, tak gigantycznych, na dodatek na pustyni, z dala od ludzkich siedzib?
A niech się pan przyjrzy pismu egipskiemu. Wszak najdłuższe teksty pisane hieroglifami były umieszczane na ścianach grobowców po to, by czytał je zmarły. Na dobrą sprawę „Księgę Umarłych” przeznaczono tylko dla duchów i za życia nikomu ona do niczego nie służyła. W przypadku linii z Nazca – moim zdaniem – jest bardzo podobnie.

– Przykład wzięły z Egiptu nie jest trochę naciągany?
Przeciwnie. analogie z Egiptem są bardzo silne. Wydaje mi się, że rysunki naziemne z Nazca są w pewnym sensie odpowiednikiem Piramidy Cheopsa z Gizy! Tak! – jest to w zasadzie gigantyczna piramida..., z tym, że rozciągnięta na płaszczyźnie!

– Ale piramidy służyły przecież jako miejsce ostatecznego spoczynku mumii faraona...
Wcale nie jest to tak pewne. O ile się nie mylę, w żadnej piramidzie nie odkryto faktycznego grobu faraona, a co najwyżej puste sarkofagi, o których jedynie można przypuszczać, iż zostały sprofanowane. Bardziej przekonywująco brzmi natomiast teza, iż piramidy były obiektami służącymi starożytnym Egipcjanom do komunikowania się z zaświatami i pośmiertnego przemieszczania się w ich kierunku, co – oczywiście – wcale nie wyklucza przeznaczenie pochówkowego.

– Pokryta rysunkami pampa z Nazca miałaby zatem posiadać podobne przeznacznei?
Co do tego – moim zdaniem – nie ma najmniejszych wątpliwości. Była one narzędziem do komunikowania się z przodkami lub nawet z bogami (jak postuluje profesor Rostworowska), którzy byli legendarnymi protoplastami rodów dawnych mieszkańców Nazwa. Także – podobnie jak tkaniny pogrzebowe Paracas – miała w jaki sposób powodować, iż zmarli w zaświatach, po odpowiedniej transformacji, wracali do życia. Sugeruje to położenie rysunków naziemnych w sąsiedztwie olbrzymiej nekropolii – obszaru, gdzie od niepamiętnych czasów grzebano ludzi i gdzie grzebie się ich w zasadzie do dziś. O tym samym świadczy odnajdywanie wzdłuż geoglifów odłamków ceramicznych naczyń, w których składano ofiary przeznaczone dla zmarłych.

– A sąsiedztwo kultowego centrum Cahuachi też mogło mieć jakieś znaczenie?
To również argument na poparcie tej tezy. Jeśli rysunki naziemne porównamy do piramidy Cheopsa, to rytualny zespół w Cahuachi przyrównać należy do świątyni grobowej, która była czymś w rodzaju przedproża każdej większej piramidy egipskiej.

– Dlaczego Pan tak sądzi?
Wykonanie tak gigantycznego dzieła, jakim było kreślenie naziemnych rysunków musiało służyć czemuś bardzo ważnemu. Czymś takim – w przypadku ludów prekolumbijskich – mógł być tylko świat zmarłych i świat przodków. Zmarli i duchy w życiu kultur staroperuwiańskich odgrywali wcale nie mniejszą rolę niż w starożytnym Egipcie. Zmarli byli stale obecni w życiu dawnych Peruwiańczyków i stale w to życie ingerowali. Byli swoistym supermocarstwem. To oni decydowali o tym, czy na kogoś spadnie choroba, albo czy będzie susza. Ze zmarłymi należało więc stale rozmawiać i ustawicznie próbować ich obłaskawiać, przekonywać o naszej przychylności dla nich. Tablicą, na której wypisywano przesłania przeznaczone dla przodków, zmarłych i bogów zamieszkujących w zaświatach była – moim zdaniem – właśnie pampa San Jose między Palpą a Nazwa. Te apele wysyłano w kierunku nieba, ponieważ tam znajdowały się gwiezdne konstelacje odpowiedzialne za rozpoczynanie się opadów i kończenie się okresu bezdeszczowego. Od tego natomiast zależało, jakie będą zbiory, a więc czy będzie panował głód czy dostatek. Dla dawnych Indian była to kwestia podstawowa.

– Jakie to konstelacje?
Gwiazdozbiory Plejad i Oriona.

– A więc te same, które za niezwykle istotne uznawano w starożytnym Egipcie i na które skierowane były tzw. kanały wentylacyjne Piramidy Cheopsa! Czy są jeszcze jakie inne analogie ze starożytnym Egiptem?
Są. Między innymi to, że – tak jak w Egipcie – niebo dawnych Peruwiańczyków było zorganizowane wzdłuż Drogi Mlecznej, która miała swój odpowiednik na ziemi. W Egipcie był nim Nil, a w dawnym Peru – Urubamba.

– Czy to wszytko nie powinno dawać do myślenia?
Rzeczywiście jest to interesujące, ale nie można wciągać z tego zbyt daleko idących wniosków, ponieważ zbyt mało jeszcze wiemy o zaświatach starożytnych Peruwiańczyków. W odniesieniu do starożytnego Egiptu nasza wiedza na ten temat jest znacznie bardziej kompletna, co wynika głównie z tego, iż znad Nilu posiadamy wiele zabytków pisanych. Dopóki nasz obraz prekolumbijskich zaświatów nie stanie się bardziej pełny, pozostaje nam w zasadzie tylko jedno: zbieżność, o której mówią Pan przed chwilą, musimy sobie dobrze zapamiętać.
wywiady
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków