Vilcacora. O genezie nazwy, która zrobiła zawrotną karierę


Wbrew temu, co wielu przypuszcza, nazwa Vilcacora jest nazwą sztucznie stworzoną – wykoncypowaną na potrzeby kampanii wprowadzenia na rynek preparatu z Uncarii tomentesa (nazwa zwyczajowa: Uña de Gato). Jestem autorem tej nazwy. Przed rokiem 1999 nazwa nie występuje w piśmiennictwie, ani w Polsce, ani w Peru, ani nigdzie indziej na świecie. Pojawiła się dopiero począwszy od roku 1999 wraz z publikacją książki „Vilcacora leczy raka” i bardzo szybko się przyjęła. Prędka asymilacja nazwy nastąpiła dzięki jej dobremu brzmieniu i pewnej wewnętrznej językowej logice (o czym niżej) oraz – rzecz jasna – dzięki atrakcyjności samego preparatu, którego stała się synonimem.


Prekursor fitoterapii andyjskiej i amazońskiej – o. Edmund Szeliga nazwę Vilcacora zaczął używać dopiero od momentu zainicjowania zbierania materiałów do książki „Vilcacora leczy raka”. Pojawił się wtedy problem, jak nazwać roślinę, o której ma być ta książka. Nie chcieliśmy używać nazwy zwyczajowej Uña de Gato. Należało stworzyć nową nazwę, która miałaby szansę dobrze przyjąć się na rynku.

Pierwotnie o. Szeliga proponował, by preparat ten nazwać po prostu Uncaria. Wydawało mi się jednak, że jest to zbyt bliskie nazwy łacińskiej Uncaria tomentosa. Przekonałem o. Szeligę, że lepiej posługiwać się nazwą nawiązującą do języka tubylców (keczua), a nie zdobywców (Uña de Gato to przecież nazwa hiszpańska; dosłownie „koci pazur”, od czego zresztą pochodzi angielska nazwa „Cat’s Claw”). Wydawało mi się także, że miano Uncaria – jako wprost nawiązujące do nazwy łacińskiej - mogłoby być uznane za pojęcie rodzajowe (a więc trudne do formalnego zarejestrowania). Ostatecznie zaproponowałem Szelidze nazwę Vilcacora. Nazwa ta składała się z dwóch członów. Z nawiązującego do keczuańskiego słowa „Vilca” lub „Villca” (występującego także w takich peruwiańskich nazwach jak Vilcabamba – ostatnia stolica Inków, czy Vilcanota – określenie świętej rzeki Inków Urubamby); oraz za słowa „cora” – nawiązującego do słowa w języku keczua – roślina. Uwzględniając, iż „vilca” oznacza coś świętego, boskiego, nazwę Vilcacora można było tłumaczyć jako „święta roślina”. Pasowało to znakomicie, bo Indianie – w związku z jej niebywałymi właściwościami leczniczymi – roślinę tę rzeczywiście uważali za świętą. Świętość rośliny dobrze też współgrała z osobą jej promotora – statusem duchownego o. Szeligi.

O. Szeliga zaakceptował tę nazwę, choć przez dłuższy czas miał pewne kłopoty z jej przyswojeniem. (Trudności by nie miał, gdyby była to powszechnie znana nazwa rodzajowa.). Wyraźny tego ślad mamy w filmie „Preparaty Ojca Szeligi”, gdzie niekiedy zamiast vilcacora mówi on „inkacora”. Warto pod tym kątem raz jeszcze obejrzeć ten film. Pokazuje on w jakim stopniu była to nazwa nowa, a nie miano o ugruntowanej tradycji.

O tym, że jest to nazwa nowa i w Peru długo w ogóle nieznana zaświadcza też inny film dokumentalny - „Życie dla życia” (1999). Wszyscy Peruwiańczycy, którzy opowiadają na nim o vilcacorze, w oryginale (co na filmie słychać) używają nazwy zwyczajowej Uña de Gato. Nazwa vilcacora pojawia się dopiero w tłumaczeniu polskim.

(Jako ciekawostkę dodam, że dla mnie pierwowzorem nazwy vilcacora była nazwa wody toaletowej, której w czasie studiów używał jeden z moich kolegów. Nosiła ona nazwę Tabacora. Nazwa wydawała mi się bardzo dźwięczna. Nie jestem pewny, czy ta woda do dziś jest obecna na rynku. Szczerze mówiąc nie sądzę.)

Nazwa vilcacora nie występuje w żadnej południowoamerykańskiej książce poświęconej fitoterapii sprzed roku 2000. Nazwy tej nie ma także w żadnej peruwiańskiej encyklopedii sprzed roku 2000. Po tym roku nazwa może się pojawić, ponieważ do Peru została przeniesiona dzięki wydanej w 1999 r. książce „Vilcacora leczy raka” i wszystkim innym publikacjom będących pokłosiem tej pozycji.

Do ciekawych wniosków doprowadza też analiza źródłosłowu nazwy vilcacora. Tak jak wspomniałem, nazwa nawiązuje do słów w języku keczua oznaczających świętą roślinę, podobnie jak np. Vilcabamba oznacza Świętą Równinę (od słowa „bamba” pochodzi „pampa” i nasze „pampasy” – argentyńskie równiny), czy Vilcanota – świętą rzekę.

Żeby nie być gołosłownym jeśli chodzi o takie tłumaczenie:
- w dostępnej także w wersji polskiej książce Marii Rostworowskiej de Diez Canseco, znanej etnolożki peruwiańskiej polskiego pochodzenia pt. „Historia del Tawantinsuyu” (Historia Państwa Inków) (Instituto de Estudios Peruanos, Lima, 1999), na str. 326 w części „Glosario” (czyli - słownik) czytamy: „villca – cosa sagrada, divina” (czyli: villca – rzecz święta, boska;
- w słowniku języka keczua Antonio Cosihuamana pt. „Diccionario Quechua – Cusco Collao” wydanym przez ten sam Instituto de Estudios Peruanos w 1976 roku, na str. 116 czytamy: „Qora – yerba”, czyli „qora – [znaczy] roślina”, czego ponowne potwierdzenie znajdujemy w części hiszpańsko-keczuańskim tego dzieła na str. 303, gdzie czytamy: „yerba – qora”, czyli „roślina – [znaczy] qora”.

Co z tego wynika?

To, że gdyby stosować pisownię oryginalną (i gdyby nazwa vilcacora rzeczywiście była nazwą rodzajową, zwyczajowo zakorzenioną w Peru – co utrzymuje strona przeciwna) jej prawidłowa pisownia powinna mieć postać:VILLCAQORA a nie VILCACORA.Tak jednak nie jest. Bo – tak jak to stwierdziłem na samym wstępie – vilcacora jest nazwą sztucznie stworzoną, jedynie nawiązującą do pewnych słów języka keczua.

Nazwą rodzajową jest natomiast miano Uña de Gato, którego unikałem we wszystkich publikacjach na temat vilcacory.
Na zakończenie warto też dodać, że w polskiej nomenklaturze botanicznej od dawna istnieje polska nazwa Uncarii tomentosy i brzmi ona: czepota puszysta.

W załączeniu - krótki filmik nakręcony w 2008 roku w Limie, na którym dr Felipe Mirez – znany peruwiański lekarz i fitoterapueta mówi o roślinie Uña de Gato i nazwie Vilcacora.

Roman Warszewski
Vilcacora
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków