Llosa wie, że jest dobry...


Z Romanem Warszewskim, pisarzemm i dziennikarzem, autorem wywiadu-
rzeki "Skrzydła diabła, rogi anioła" z Mario Vargasem Llosą, rozmawia
Dorota Abramowicz.

Pierwsza myśl po ogłoszeniu werdyktu Akademii Szwedzkiej, przyznającego literackiego Nobla Llosie?


Nareszcie. W końcu jest to jeden z największych, współcześnie żyjących pisarzy. Ta nagroda należała mu się od wielu lat!

Ile miałeś lat, gdy poznałeś autora "Rozmowy w katedrze"?

Zaledwie 24. Był rok 1983, studiowałem w Niemczech na Uniwersytecie Saarlandzkim. W tym czasie w Andach toczyła się partyzancka wojna maoistowskiego Świetlistego Szlaku z peruwiańską armią, a świat obiegła wieść o zamordowaniu ośmiu dziennikarzy przez indiańskich mieszkańców wsi Uchuraccay. Wyruszyłem do Peru, by napisać o tym artykuł, a mój przyjaciel Mario de la Cruz Gonzalez (dziś zajmujący w Peru wysokie stanowiska)
przyprowadził mnie siedziby komisji powołanej do zbadania owego mordu. Komisja mieściła się w obskurnym budynku w centrum Limy. Zasiadał w niej człowiek, którego książkami się zaczytywałem - Mario Vargas LLosa.

Odczuwałeś tremę?

Trudno było jej nie mieć, czułem się jak uczeń przy nauczycielu. Na szczęście wtedy już mówiłem płynnie po hiszpańsku i nie było kłopotów z porozumieniem. O aferze z dziennikarzami huczało całe Peru, ale władze patrzyły wówczas niezbyt przychylnie na prace komisji. Llosa przyjął życzliwie młodego Polaka, spotkaliśmy się kilkakrotnie. Tłumaczył mi zawiłości nieznanego i szokującego Europejczyka świata peruwiańskich Indian, opowidał o przyczynach i skutkach tragedii. I choć to zupełnie inny świat, widziałem analogie z ówczesną sytuacją Polski. W końcu Llosa, widząc moje zainteresowanie tematem namówił mnie, bym napisał o tym książkę . Tak powstał "Pokażcie mi brzuch terrorystki".

Drugie spotkanie?

Rok 1989. W Peru trwała kampania wyborcza, w której wystartował Llosa ze swoją partią -
Frontem Demokratycznym . Prezentował program konserwatywno-liberalny.

Nikt się nie dziwił, że znany pisarz bierze się za politykę?

Moja przyszła żona, Luz, pracowała wówczas w Ministerstwie Finansów. Mówiła, jak Llosa ujął młodszą, wykształconą część społeczeństwa. Odwiedziłem go w siedzibie partii, zapamiętał mnie ze spotkania sprzed siedmiu lat. Świetnie orientował się w sytuacji Polski, zresztą miał dla naszego kraju zawsze dużo sympatii. Wcześniej wspierał "Solidarność", brał udział m.in. w pikietowaniu polskiej ambasady w Limie. Umówiliśmy się na kolejne spotkania, na jakieś obiady.
Cieszyłem się, że mamy okazję rozmawiać.

Obawiał się przegranej z Albertem Fujimorim?

Fujimori pojawił się znikąd, uwiódł uboższą część peruwiańskiego społeczeństwa swoim populizmem.

Podobnie było z rok później w Polsce z Tymińskim...

Niewielu pamięta, że Tymiński przyjechał do Polski właśnie z Peru. Tylko, że nam się udało, a Llosa przegrał z człowiekiem, który dziś siedzi w peruwiańskim więzieniu za zbrodnie polityczne i korupcje. A Llosa ku niezadowoleniu części swoich wyborców przyjął obywatelstwo Hiszpanii. W udzielonym mi 16 lat później wywiadzie opowiedział o swoich motywach, o pogróżkach, które dostawał przez kolejne dwa lata. Choć to wówczas wcale tak nie wyglądało, Llosa skorzystał na przegranej w wyborach. Skoncentrował się na tym, co robi najlepiej - pisze książki.

Łatwo było go namówić na rozmowę o życiu i książkach 16 lat później?

Trzeba powiedzieć jasno, że peruwiański noblista ma duże poczucie własnej wartości. On wie, że jest bardzo dobry w tym co robi i wcale się z tym nie kryje. W 2006 roku Llosa był niemal pewnym kandydatem do literackiego Nobla. Napisałem do niego, że chcę się spotkać i porozmawiać z człowiekiem, któremu "grozi Nobel". Zgodził się, zaprosił do swojego domu w Kensington w Anglii.W ciągu tygodnia odbyliśmy cztery spotkania w jego imponującej bibliotece z widokiem na ogród.

W "Skrzydłach diabła..." Llosa bez zahamowań mówi o swoim dzieciństwie, o "zmartwychwstałym" po 10 latach ojcu, który zgotował mu piekło. Nie uciekał od tego tematu?

Opowieść o dzieciństwie to rodzaj oczyszczenia, psychoterapii. Chłopak przez 10 lat wychowywany w kłamstwie o dzielnym ojcu-pilocie, który zginął w wypadku, nagle dowiaduje się, że tata opuścił matkę, a teraz postanowił wrócić do rodziny. Powrót oznacza koniec bezpiecznego życia. Ojciec bił go, nawet publicznie.

Jako osiemnastolatek ożenił się ze starszą od siebie o 12 lat... ciotką Julią.
Ślady tej niezwyczajnej miłości można znaleźć w "Ciotce Julii i skrybie".


To dość romantyczna i dramatyczna historia. Ojciec ścigał uciekającego syna i Julię, padły nawet strzał. Po rozwodzie z Julią następną żoną pisarza została jego daleka kuzynka Patrycja... O tym wszystkim Llosa opowiada w "Skrzydłach diabła..."

W grudniu w Sztokholmie odbędzie się uroczystość wręczenia nagrody. Wybierasz się do Szwecji?

Tak. I mam nadzieję na nasze czwarte spotkanie.
Mario Vargas Llosawywiady
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków