Mówi tegoroczny noblista - Mario Vargas Llosa


O aniołach, motylach i kobietach

7 października 2010 roku w wieku 74 lat peruwiański pisarz, dziennikarz, myśliciel i polityk Mario Vargas Llosa został uhonorowany nagrodą Nobla. Trzy lata wcześniej, w rozmowie z Romanem Warszewskim - polskim dziennikarzem i podróżnikiem, Llosa wyznawał, że marzenie o tej nagrodzie absolutnie nie spędza mu snu z powiek.


„Skrzydła diabła, rogi anioła” to wywiad - rzeka, w którym jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy dał się namówić na bardzo intymne zwierzenia człowiekowi z drugiego krańca świata - Romanowi Warszewskiemu – pisarzowi, dziennikarzowi i podróżnikowi, którego od dawna pasjonuje Ameryka Południowa i Środkowa.

Warszewski nie ukrywa, że dla niego i jego pokolenia napisana przez Llosę „Rozmowa w Katedrze” jest książką kultową, porównywalną z takimi dziełami jak „Ulisses” Joyce’a. Nic dziwnego, że zanim doszło do spotkania z autorem powieści, starał się odnaleźć miejsce, w którym toczy się jej akcja – ową Katedrę, czyli knajpkę w podłej dzielnicy Limy. Jak się jednak okazuje – po dawnym lokalu nie ma dziś ani śladu. W tym miejscu jest obecnie parking.

Ale Katedra nadal istnieje – nie tylko na kartach powieści, ale również w pamięci okolicznych mieszkańców. No i oczywiście w pamięci samego Llosy: „Miejsce to stało się naszą mekką, bo za marne grosze można było tam przesiadywać bez końca i gadać, gadać, gadać – o wszystkim!” – opowiada. Okazuje się, że choć od ostatniej wizyty w lokalu minęło 25 lat autor „Rozmowy w Katedrze” nadal potrafi opowiedzieć ze szczegółami o samym lokalu, o panującym w nim ćwierć wieku temu klimacie, potrafi nawet przywołać z pamięci menu serwowanych tam potraw.

Rozmowa z Warszewskim rozpoczyna się od wspomnień związanych z Katedrą, ale szybko płynie dalej – porusza trudne relacje pisarza z ojcem, opowiada o młodzieńczych latach spędzonych w wojskowej szkole kadetów Colegio Militar Leoncio Prado, które stały się kanwą debiutanckiej powieści pisarza zatytułowanej „Miasto i psy”. Llosa przybliża okoliczności pierwszego ślubu, który wziął ze swoją dużo starszą daleką krewną – „ciotką Julią”, opowiada też o swoim drugim małżeństwie. Wspomina, jak zarabiał na życie i utrzymanie rodziny zajmując się inwentaryzacją starych nagrobków. Mówi o swoich inspiracjach, wyznaje które z jego powieści zawierają wątki autobiograficzne. Wspomina o swojej znajomości z innym znakomitym pisarzem – Gabrielem Garcią Marquezem i o tym dlaczego w 1990 roku nie został prezydentem Peru. Nie brakuje też w tej rozmowie pikantnych kąsków, jak choćby opowieści o burdelu zwanym Zielonym Domem, czy historii organizowanych przez peruwiańskie wojsko objazdowych konwojów prostytutek, która stała się inspiracją dla powieści „Pantaleon i wizytantki”. Zdarzają się również wyznania całkiem niezwykłe, jak choćby to o motylach, które czasem niż tego ni z owego zaczynają zlatywać się i gromadzić w gabinecie pisarza.

Najciekawsze i najbardziej intymne fragmenty rozmowy dotyczą jednak warsztatu Llosy – tego jak i dlaczego pisze. Pisarz wyznaje „Nigdy nie zdarzyło mi się tak, bym po pojawieniu się jakiegoś pomysłu na książkę, od razu zaczął ją pisać. Zawsze musi upłynąć dużo czasu. Czasem nawet trzydzieści, czterdzieści lat”. A chwilę później przyznaje się „Pisanie ma coś z kanibalizmu. Gdy coś piszę, wszystko jest podporządkowane temu czemuś. To – w swej istocie – czynność bardzo gwałtowna, drapieżna”. Autor „Ciotki Julii i skryby” mówi także o tym, że pisanie i tworzenie to w jego przypadku obcowanie z demonami. Czasem mają one anielskie skrzydła, innym razem diabelskie rogi. W dodatku często zdarza się, że z biegiem czasu, ich atrybuty ulegają przemianie: aniołom rosną rogi, a diabły rozkładają anielskie skrzydła. „Wtedy – mówi Llosa – docieramy poza dobro i zło, poza tradycyjne podziały. Stajemy twarzą w twarz z najgłębsza prawdą, a nie tą, którą na własny użytek produkuje człowiek i społeczeństwo. Docieramy do ostatecznej granicy”.

Pisanie wymaga niezwykłej dyscypliny. Pisarz przyznaje się, że musi pracować zawsze w tych samych godzinach, a jakakolwiek przerwa w pracy skutkuje całkowitym rozproszeniem i bardzo trudnym powrotem do wcześniejszego rytmu. Akt twórczy jest też niezwykle wyczerpujący – wręcz niszczący. Po zakończeniu każdej kolejnej powieści Llosa przed długi czas pozostaje pogrążony w głębokiej depresji. „Czuję się strasznie – tak jakbym ja kogoś osierocił i – jednocześnie – jakby ktoś bardzo bliski osierocił mnie. Nieznośna zbitka emocji. Mordercza, wykańczająca. Cierpię wtedy na straszną migrenę i mam dławiące mdłości. Nachodzą mnie samobójcze myśli – nie chce mi się żyć” – wyznaje. Paradoksalnie jednak – jedynym remedium na te dolegliwości jest… natychmiastowe rozpoczęcie pisania kolejnej powieści.

Wywiad – rzekę Romana Warszewskiego z Mario Vargasem Llosą warto przeczytać z wielu powodów. Miłośnicy jego powieści znajdą tu wiele dobrze znanych wątków, a ci którzy jeszcze prozy peruwiańskiego pisarza nie znają – po lekturze wywiadu na pewno nabiorą ochoty, by po nią sięgnąć. Co warte podkreślenia - choć od wydania książki minęły już trzy lata – rozmowa nie straciła na aktualności. Zmienił się tylko jeden szczegół: Llosa wreszcie doczekał się Nagrody Nobla.

Michał Piotrowski

Roman Warszewski, Skrzydła diabła, rogi anioła. Mówi Mario Vargas Llosa. Wydawnictwo KOS, Katowice 2007.
Mario Vargas LlosaMichał Piotrowski
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków