Drzwi i okna. Tak mało, tak wiele


Trudno o bardziej symboliczne… wycięcie w przestrzeni niż drzwi i okna. Wycięcia w przestrzeni, bo przecież nie obiekty. Antyobiekty?

Drzwi to coś, co łączy, a jednocześnie rozdziela. Co broni, ale także dopuszcza i udostępnia. Bez drzwi nie ma budowli – jest co najwyżej zamknięta bryła.

Drzwi odstraszają, łudzą, zapraszają, napełniają respektem albo zniechęcają lub odstraszają (jeśli na przykład są nabite kolcami, co w średniowieczu niekiedy się zdarzało).

Drzwi to znak przejścia. To znak zapytania: co za nimi jest?, kto jest?, czego nie ma?, kogo niema? To przesmyk, cieśnina „między życiem, a śmiercią – czytamy – światłem, a cieniem, znanym i nieznanym, codziennym, a świętym, tym co świeckie a tym co święte.”

Drzwi mogą być otwarte – dla przyjaciół, zamknięte dla wrogów. Mogą być też w stanie pośrednim – uchylone, niedomknięte. Wtedy stają się znakiem nadziei. Może uda się wejść, przejść, dostać do środka? To chyba drzwi, które spotykamy najczęściej.

Drzwi są przeciwieństwem muru. Psychoanaliza uznaje je za symbol kobiecości. To jakby architektoniczna wagina. Przyjrzyjmy się wrotom katedr. Ile mają fałd, załamań, koronek. Patrzmy dokładnie.

Między drzwiami świątyni, a ołtarzem zachodzi podobny związek jak między obwodem, a środkiem okręgu. Tak twierdzi m.in. Kopaliński. Oba te elementy, jakkolwiek najbardziej od siebie oddalone, są sobie paradoksalnie najbliższe. Podobna jest relacja między drzwiami a oknem. Są sobie przeciwstawne, a jednocześnie najbardziej pokrewne. Do domu nie wchodzi się przez okno. Przez drzwi nie wygląda się na ulic – do tego są okna.

Teraz więc o oknach.

Mają jeszcze więcej znaczeń niż drzwi. Okno jest trochę jak oko, bo uwiezione w murach oczy bez okna nie są w stanie nic zobaczyć. A ponoć (Plotyn) oko nie byłoby w stanie zobaczyć słońca, gdyby samo nim po trosze nie było. Okno ma więc coś ze słońca? W ciągu dnia? A w nocy coś z księżyca? Gdy zamknie się okiennice – jest księżycem w nowiu?

Gdy są dwa okna, mamy oczy w całej krasie. Gdy jest jedno okno, to mamy trzecie oko. Intuicję i wyższe rozumienie. Brak rozdwojenia. Dwa w jednym, a właściwie wszystko w jednym.

Jako otwór, okno wyraża wnikanie, przenikanie. Przesączanie się światła, a więc wiedzy. Świadomości. Zwłaszcza, gdy pojawia się w górnej części wieży.

Okno prostokątne to racjonalność i przyziemność. Okno okrągłe jest jego przeciwieństwem - ma wiele wspólnego z bóstwem. Okno wielodzielne, wielosegmentowe zakłada istnieniu wielu sensów – niekiedy równorzędnych, niekiedy pobocznych.

O oknie najwięcej mówi to, co przez nie widać. Bo jeśli wychodzi na mur, jest nam w zasadzie w ogóle niepotrzebne. Ważna jest perspektywa, którą otwiera i to, na czym koncentruje naszą uwagę. Framuga okna jest prekursorką ram obrazu.

Okno – podobnie jak drzwi – pozostaje w interakcji z człowiekiem. Bo różni ludzie patrząc przez to samo okno, mogą (a właściwie muszą) ujrzeć całkiem różne rzeczy, sensy, znaczenia. Tak było z Elżbietą Dzikowską, która w drzwiach i oknach dostrzegła to, co wielu w ogóle nie dostrzega i co często jest pomijane. Skupiła na nich swoją uwagę. Nie raz, nie dwa, ale przez długie lata - przez niezliczoną liczbę podróży. Z niezwykłą wytrwałością (a może wręcz uporem) najróżniejszymi aparatami fotograficznymi (musiało być ich naprawdę bardzo wiele) utrwalała właśnie drzwi i okna, okna i drzwi – na całym świecie. Otwarte. Zamknięte. Uchylone. To tematy, które ją zafascynowały. I kazały cierpliwie, przez wielką liczbę lat, nanizywać się obiektywem jej aparatu, najpierw na kliszę, potem na elektroniczną matrycę.

Efekt jest fascynujący.

Powstał album – nie boję użyć się tych słów – monumentalny. Pokazujący okna i drzwi od szpary w ścianach z chrustu, po witraże katedry w Chartres. Nie na darmo Dzikowska (podróżniczka, ale przede wszystkim historyk sztuki) mówi, że wcale nie trzeba patrzeć – trzeba widzieć.

Ona zobaczyła. Teraz kolej na nas.

Roman Warszewski

Elżbieta Dzikowska, „Drzwi i okna świata/ Doors and Windows of the World” (wydanie dwujęzyczne), album, format 240x290 mm, ss. 400, Bernardinum, Pelplin 2018

Elżbieta Dzikowska
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków