Z Gene Savoyem – najsłynniejszym poszukiwaczem zaginionych miast i odkrywcą ostatniej stolicy Inków Vilcabamby, rozmawia Roman Warszewski
(Niniejszy wywiad przeprowadziłem w 2002 roku. Ukazał się on w styczniu 2003 roku w miesięczniku „Nieznany Świat”. Był to jeden z ostatnich wywiadów, jaki Savoy udzielił przed śmiercią, a jedyny, jaki ukazał się w Polsce.)
Gene Savoy to postać legendarna. Mógłby stanowić pierwowzór filmowego Indiany Jonesa. Poszukiwacz i odkrywca, jakich już dziś praktycznie nie ma. Jak napisano w posłowiu do jego książki, jedynej do tej pory wydanej w Polsce, a noszącej tytuł „Antisuyu” – jest człowiekiem, którego młodzieńcza pasja odkrywania przeszłości popchnęła ku poszukiwaniu przygód. Mimo że brak mu specjalistycznego wykształcenia, a sam siebie określa mianem poszukiwacza, jego zasługi dla archeologii Andów są bezsporne. Patrząc z perspektywy lat można stwierdzić, iż jest on ostatnim reprezentantem epoki badaczy wędrujących po Andach w poszukiwaniu nieznanych ruin. Duchem bliższy Hiramowi Binghamowi, który 50 lat wcześniej odkrył Machu Picchu, niż współczesnym archeologom działającym w wieloosobowych, dobrze zorganizowanych i wyposażonych ekspedycjach.

Gene Savoy w 2002 roku
Która z Pańskich ekspedycji do Ameryki Południowej była najważniejsza?
- Niewątpliwie wyprawa na północny zachód od Cuzco, którą prowadziłem w latach 1964– 65. W jej rezultacie doszło do odkrycia Vilcabamby – ostatniej stolicy Inków, w której zamieszkiwał Inka Manco II.