Wyszła „Grenada 1492”!


Wyszła „Grenada 1492” – zdecydowanie ostatnia moja książka ukazująca się w Bellonie. Od kilku dni jest na rynku. To bardzo interesująca historia, pełna wręcz bajkowych sytuacji: ucieczek, pościgów, zdrad i wiarołomstwa. Książka z naprawdę zamierzchłej przeszłości, pokazująca w jaki sposób rekonkwista płynnie przeszła w konkwistę – w podbój Nowego Świata.


Na etapie korekty autorskiej, na str. 222, bodajże po pierwszym akapicie, chciałem wprowadzić jeszcze jeden przypis, ale oczywiście okazało się to niemożliwe. Oto on:

(x) O stopniu zaufania i zażyłości między Gonzalo de Cordoba a Ferdynandem Aragońskim świadczy m.in. to, że w korespondencji między sobą posługiwali się specjalnym szyfrem, który znany był tylko im obu. Używano w nim ponad 200 specjalnych znaków. Kod miał zabezpieczać poufne wiadomości przed wpadnięciem w ręce wroga. Było to szczególnie istotne w czasie, gdy Gonzalo de Cordoba prowadził późniejsze kampanie włoskie i korespondencja wędrowała na znaczne odległości. System ten jednak został już wypróbowano w okresie oblężenia Grenady.

Szyfr króla i Gonzala został odkodowany dopiero w roku 2017 i brały w tym udział hiszpańskie służby specjalne. Listy pisane za jego pomocą przechowywane są w Muzeum Wojska w Toledo. Ferdynand pisał w nich m.in., że podróż Kolumba na Zachód to dobry i wielce obiecujący pomysł.


Wydawca zrezygnował też z piątej mapki , na której zaznaczona była trasa nocnego desantu, który poprzedził oficjalne otwarcie

Dorota Abramowicz o książkach Romana Warszewskiego w serii Historyczne Bitwy


Opowieść w siedmiu aktach (nieco rozciągniętych w czasie)
Wszystko się łączy. Ma swoją przyczynę, na pozór nieoczywistą, której skutki widać  po kilkuset latach. Powtarzają się strategie, zmieniają się tylko główni aktorzy i miejsca wydarzeń.




Sześć książek Romana Warszewskiego, wydanych w Serii Historyczne Bitwy: "Cholula 1519", "Cuzco 1536-1537", "Vilcabamba 1572", "Kuba 1958-1959", "Kongo 1965", "Boliwia 1966-1967" oraz czekająca jeszcze na opublikowanie - choć powinna była ukazać się jako pierwsza - "Grenada 1492", to tak naprawdę jedna, pełna zwrotów akcji, konsekwentna opowieść. Znany pisarz, podróżnik i dziennikarz, umiejętnie łącząc styl powieści historycznej i reportażu z elementami literatury sensacyjnej, mówi nam o dziejach Ameryki Łacińskiej w wybranych epizodach najpierw z końca XV i XVI wieku, a potem z wieku XX. Celowo odstępuje od praw rządzących Serią Historyczne Bitwy poprzez powieściowe zawiązanie wątków. Podglądając i podsłuchując bohaterów, zabiera nas do sewilskiej tawerny, gabinetu Fidela Castro i boliwijskiej dżungli. A przede wszystkim szczegółowo analizuje strukturę zła, które zrodziło się z ludzkiej pychy, chciwości, żądzy władzy oraz pogardy wobec obcych. Warto pójść za nim tą drogą...

Przepis na zwycięstwo i patent na klęskę
Jakim cudem 530-osobowej grupie Hiszpanów udało się podbić potężne państwo Mexików,

"Grenada 1492" krok bliżej


Po "Choluli 1519", która wyszła na początku lutego, Bellona szykuje wydanie kolejnej mojej książki z serii Historyczne Bitwy, "Grenadę 1492". Do ukazania się książki musi być już rzeczywiście blisko, bo oto do skonsultowania otrzymałem ilustrację, która ma być wykorzystana na okładce.

Mam nadzieję, że całość nie wypadnie za ciemno. Żałuje też trochę, że górna część ilustracji z Alhambrą nie jest bardziej rozbudowana, bo ilustracyjnie to bardzo wdzięczny motyw. I jeszcze jedno: choć okładkowa scena może kojarzyć się ze spotkaniem Boabdila z Ferdynandem i Izabelą w momencie przekazywania im kluczy do Grenady, nie może to być ta sytuacja, bo miała ona miejsce około trzynastej, blisko południa, tymczasem tu, na okładce, zdecydowanie się zmierzcha.

Ilustrację nałożyłem na zarys makiety całej okładki. I mam pewne wątpliwości, czy Wydawcy na pewno chodziło o taki właśnie efekt? Dlaczego, po opisach konkwisty, tym razem wziąłem się za Grenadę z roku 1492?
Bo kampania przeciwko Maurom była przedtaktem do konkwisty. To w czasie wojny o Grenadę wypracowano strategię, która potem z powodzeniem stosowano w Nowym Świecie. Także wielu uczestników oblężenia Grenady, trafiło na pokłady flotylli Kolumba, który swe porozumienie z katolickimi władcami dotyczące wyprawy do Indii, w 1492 roku podpisał właśnie pod murami Grenady.

Na razie miłego oglądania ilustracji na okładkę, a w przyszłości - satysfakcjonującej lektury!

Artystyczna glossa do książki "Vilcabamba 1572"


Jeszcze słowo w związku z wystawą "Sztuka Wicekrólestwa Peru", którą aktualnie (do 20. maja) można odwiedzić w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Jednym z najciekawszych eksponatów, które można tam zobaczyć, jest miedzioryt przedstawiający Indianina klęczącego przed postacią siedzącą na kunsztownym fotelu. Indianinem tym jest Tupac Amaru II, a scena przedstawia jego spowiedź w dniu 23 września 1572 roku, na kilka chwil przed jego egzekucją, która ma się odbyć na głównym placu w Cuzco.


Tupac Amaru II był najmłodszym synem zbuntowanego inki Manco II. Był czwartym (po Manco II, Sayri Tupacu i Titu Cusim) władcą i gospodarzem Vilcabamby - ostatniej inkaskiej stolicy, wzniesionej przez Inków w czasie konkwisty na terenach selwy, po drugiej stronie Andów, między rzekami Apurimac a Urubamba. To stamtąd, po opuszczeniu Cuzco, przez 35 lat Inkowie nękali Hiszpanów coraz śmielej poczynającym sobie po drugiej stronie gór. Aż w czerwcu 1572 roku, po tym jak wicekrólem Peru został Francisco Toledo, do niezależnej inkaskiej enklawy udała się ekspedycja karna, która ostatecznie położyła kres wątłej niezależnej państwowości Inków.

24 czerwca 1572 roku Hiszpanie - walcząc poprzednio u stóp fortecy Huayna Pucara - dotarli do Vilcabamby i odnaleźli opuszczone, dymiące miasto. Inkowie zbiegli z niego w popłochu. Tak też uczynił Tupac Amaru II, ale po kilkudniowym pościgu został pochwycony i doprowadzony przed oblicze sprawiedliwości do Cuzco. Za bunt przeciwko Hiszpanii skazany

Malarska glossa do "Cuzco 1536-1537"


W Muzeum Narodowym w Warszawie, na czasowej, trwającej do 20. maja wystawie pt. "Sztuka Wicekrólestwa Peru", w niepowtarzalny sposób można zapoznać się ze specyfiką malarstwa kolonialnego tego kraju. Prezentowane tam dzieła, pochodzące z limskiej, istniejącej od roku 1966 prywatnej kolekcji rodziny Barbosa-Stern, są prawdziwym rarytasem - i to zarówno jeśli chodzi o ich treść, jak i o artystyczną jakość.


Większość obrazów pochodzi z XVIII wieku, pokazują więc one peruwiański styl kolonialny w pełni rozkwitu. Na płótnach (deskach, płytach) łatwo można dostrzec cechy charakterystyczne dla sztuki malarskiej z okresu wicekrólestwa. Jej bliskość, a jednocześnie egzotykę; oba te aspekty są wymieszane w mniej więcej równych proporcjach, co powoduje pewien niepokój u widza. Niepokój, który przyciąga.

Na artystyczne kanony przywiezione do Ameryki Południowej ze Starego Świata w niepowtarzalny sposób nałożyła się kultura miejscowa, co doprowadziło do powstania wielce intrygującej artystycznej hybrydy.. Z jednej strony na obrazach pojawili się miejscowi święci, jak święta Róża z Limy, czy czarnoskóry San Martin de Porres (notabene kochanek św. Róży); z drugiej - Chrystus stał się patronem strzegącym przed typowo południowoamerykańskimi niebezpieczeństwami - trzęsieniami ziemi (Nuestro Senor de los Temblores). Święci i Dzieciątko zyskują indiańskie rysy i takiż kolor skóry, a ich postacie ukazywane są pośród zaskakujących didaskaliów: egzotycznej

Wyszła "Cholula 1519". Jakie były jej przygody


Ufff, w końcu ukazała się "Cholula 1519", książka, która w serii Historyczne Bitwy na publikację czekała ponad rok. Na to, że trwało to aż tak długo, złożyło się kilka czynników.

Po pierwsze - w pewnym momencie Wydawca (nie znając zawartości książki) zaczął twierdzić, że to temat nieciekawy (co w moim przekonaniu jest bzdurą). Potem - że książki poświęcone Ameryce Łacińskiej słabo mu się sprzedają. (A jak mogą się sprzedawać, skoro marketing, jak wynika z moich doświadczeń, poza listą płac, w Bellonie de facto nie istnieje.) Jeszcze później przetrzymywanie tego tytułu stało się środkiem nacisku na mnie, bym szybciej pisał inną książkę. (Niestety, nawet na takie praktyki autorzy są dziś narażeni!) A jak koniec końców, w Wydawnictwie zaczęła się praca nad książką, pojawiły się kolejne problemy. Wydawca uparł się, że trzeba usunąć występującą w pewnych partiach tekstu narrację w punktach (taką samą, jak ta, którą zastosowałem w swej poprzedniej książce "Kuba 1958-1959"). Ja natomiast uważałem, iż taki sposób narracji jest w pełni uzasadniony i że wzbogaca fakturę tekstu, poza tym pokazuje on, iż to, co w punktach, jest mniej istotne i stanowi wątek poboczny, ponadto - znacznie przyspiesza narrację. (Punkty miały pojawić się na str. 110 i ciągnąć się do str. 132. Po raz drugi miała wystąpić na str. 168 i ciągnąć się do str. 171.)

Kontrowersja w pewnej chwili osiągnęła takie natężenie i temperaturę, iż powiedziałem, że skoro nie

"Cholula 1519" idzie do druku




Właśnie zakończyłem korektę autorską tomu "Cholula 1519".

Książka, która wg moich rachub miała ukazać się w roku minionym, lada dzień pójdzie do druku. W lutym ma być na rynku. To moja szósta pozycja w serii Historyczne Bitwy, po "Vilcabambie 1572", "Boliwii 1966-1967", "Cuzcu 1536-1537", "Kongu 1965" i "Kubie 1958-1959". A Wydawca w swych przepastnych szufladach ma już siódmy tom - "Grenadę 1492". Najpewniej ostatni.

Niestety, jak to już wielokrotnie z moimi książkami w Bellonie bywało, "Cholula 1519" pojawi się w możliwie najgorszym terminie – z dala od jakichkolwiek targów, najpewniej z zerową promocją. Trochę już do tego przywykłem. Na etapie korekty autorskiej też wynikły pewne zaskakujące przygody, które o włos, a dla książki skończyłyby się tragicznie (ale o tym może przy innej okazji). Sugerowałem również, iż na okładce - w związku z tym, że do czynienia mamy z bitwą-masakrą - powinno być więcej ciał zalegających na ziemi. A jest, tak jak widać.

Ale na samym początku roku więcej nie zamierzam narzekać. "Cholula 1519" od samego początku pomyślana była, jako książka mała i krótka. Ma za to bardzo wyraźny przekaz. Mówi o tym, w jakim stopniu podbój Peru wzorowany był na podboju Meksyku. Także o tym, jak wielką rolę w okresie, o którym opowiada, zaczęło odgrywać słowo drukowane.

Serdecznie zapraszam do lektury!


najnowsze < > najstarsze
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków