Z Elżbietą Dzikowską w Żerocinie


Żerocin to niewielka wioska na Podlasiu, około dwunastu kilometrów od Międzyrzeca Podlaskiego. To wioska podszyta patriotycznymi tradycjami, bo kiedyś znajdował się w niej kopiec upamiętniający pobyt Józefa Piłsudskiego i I Brygady Strzelców w dniach 15 i 16 sierpnia 1915 roku, ale po 1945 roku został on zlikwidowany. Po tym jak z Elżbietą Dzikowską odwiedziłem wszystkie najważniejsze związane z jej dzieciństwem miejsca w Międzyrzecu, jedziemy właśnie tam. Droga wiedzie przez las. To kraina dziecięcych wakacji Elżbiety, kraina niezapomnianych wspomnień. To właśnie tu – zanim w czasie wojny, uciekając przed Niemcami, do Żerocina przeprowadziła się z Międzyrzeca – jako mała dziewczynka, przyjeżdżała latem, do swojej cioci Kazi, siostry ojca.



To tu odbywała swoje pierwsze wyprawy.

Dokąd?

W górę.

Im wyżej, tym lepiej.

(Potem, w życiu, ten nawyk jej pozostał.)

Najpierw jednak celem były czubki drzew.

Głównie brzóz i wiśni

– Najpiękniej było najbliżej czubka – wspomina. – Obejmowałam pień rękoma, chwiejąc się w rytmie podmuchów wiatru. To było wspaniałe uczucie…

– Tu też – mówi dalej – ukształtowała się moja druga młodzieńcza pasja: zbieranie grzybów. Do dziś umiem je znakomicie rozpoznawać. Ale zbieram je teraz znacznie rzadziej, za co winny jest mój nadwerężony kręgosłup. Dziś wolę grzyby kupować w Falenicy, ale nadal uwielbiam je przyrządzać, jeść i, oczywiście, podawać gościom…

Żerocińskie lasy stały się dla niej pierwowzorem puszczy, selwy, dżungli, które zaczęła odwiedzać kilkanaście lat później. Najpierw sama, następnie ze swym życiowym partnerem, Tonym Halikiem.

W Żerocinie urodził się ojciec Elżbiety – Zygmunt Górski. To niezwykła i piękna postać. Elżbieta mówi, że ma jego geny – że od ojca oddziedziczyła swoją bezkompromisowość, siłę i wytrwałość. Zygmunt Górski był nauczycielem. Najpierw, po ukończeniu Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego w Leśnej Podlaskiej, pracował w Węgrowie, następnie w Nałęczowie. W Międzyrzecu Podlaskim pracę zaczął w 1939 roku.

W czasie wojny działał w AK. Był łącznikiem. Wraz ze swym bratem Czesławem zajmował się dostarczaniem kalafonii i terpentyny w celach konspiracyjnych do Siedlec. Tej działalności nie zaprzestał także wtedy, gdy dowiedział się, że jest obserwowany przez gestapo. Wtedy zaczął ukrywać się właśnie w Żerocinie, gdzie mieszkali jego rodzice. Aresztowano go w grudniu 1943 roku. W roku następnym – więziony m.in. na zamku w Lublinie – został skazany na śmierć. Czekając na wykonanie wyroku, podjął próbę ucieczki w czasie której zginął od salwy oddanej przez hitlerowskich wartowników.

Bez trudu odnajdujemy chatę, w której Elżbieta mieszkała w Żerocinie wraz z ukrywającym się w czasie wojny ojcem.

Dom jest zaniedbany – szczególnie ta jego część, w której kiedyś mieszkała Elżbieta; najpewniej długo już nie postoi.

Kilkadziesiąt metrów dalej jest szkoła, do której Zygmunt Górski najpierw chodził, a w której później także uczył.



– Myślę – mówi Elżbieta – że jak za kilka lat znów tu przyjadę, mojego dawnego domu już nie będzie.

To, niestety, może być trafna prognoza. Bo gdy próbujemy zlokalizować dom cioci Kazi, w którym Elżbieta niegdyś spędzała wakacje, odnajdujemy już tylko puste pola.

Domu nie ma.

Elżbieta opowiada:

– Ciocia Kazia, podobnie jak my, żyła bardzo biednie. Chorowała na gruźlicę. Kto wie, czy skłonność do tej gruźlicy nie przejęłam właśnie od niej, albo, czy od niej w czasie wojny już się nie zaraziłam? Bo choroba ta wybuchła u mniej, gdy jako piętnastoletnia dziewczynka, po wojnie, zostałam zaaresztowana przez ówczesną „władzę ludową” za działalność w młodzieżowej organizacji podziemnej ZEW – w Związku Ewolucjonistów Wolności. Na wiele miesięcy osadzono mnie wtedy w więzieniu na zamku w Lublinie – dokładnie tam, gdzie w czasie wojny więziony był mój tata. W ten sposób historia niespodziewanie zatoczyła koło, rozległ się jej rechot, a patriotyczne tradycje rodzinne zostały podtrzymane…

Tablica upamiętniająca działalność młodzieżowej grupy konspiracyjnej ZEW znajduje się dziś w bocznej ścianie międzyrzeckiego dworca.

Dlaczego właśnie tam?

Bo akcją, po której w 1952 roku organizacja ZEW została rozbita przez SB, była próba wykolejenia pociągu Mitropa, jadącego na trasie z Moskwy do Warszawy.



Elżbieta Dzikowska
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków