„Nowiny Jeleniogórskie” o Tupac Amaru Expedition


Wyprawa do Królestwa Vilcabamby

Arkadiusz Paul
Od szesnastego roku życia uprawiał klasyczną wspinaczkę w Sudeckim Klubie Wysokogórskim. Cenę pierwszej zakupionej liny pamięta do dziś. Tak samo, jak drogę przez trzy okapy na Sukiennicach, kurs skałkowy, szkółkę alpinistyczną w Tatrach.
- Przestałem się wspinać z wyboru, kiedy urodził się syn – mówi Arkadiusz Paul ze Ścięgien. – Ale wspinaczka dała mi odporność psychiczną na całe życie.
Do młodzieńczej pasji powrócił dziewięć lat temu, kiedy syn skończył 15 lat. Zaprowadził go w Sokoliki. Znów był na ścieżce, która doprowadziła go do wielkiej wyprawy.

Wyprawa życia
W 2009 roku razem z bratem ciotecznym, pisarzem i podróżnikiem, redaktorem naczelnym pisma „Żyj długo” – Romanem Warszewskim – wyruszył na wyprawę do Peru.
- Romek od najmłodszych lat interesował się kulturą Inków, to była jego... dziewiętnasta wyprawa do Peru. Moja pierwsza.
W Peru spędzili miesiąc. W tym dwa tygodnie w dżungli. Ich celem było poszukiwanie śladów inkaskich ruin.
W trzyosobowej ekipie z Polski samolotem dolecieli do Limy, autobusem dojechali do Cuzco, po aklimatyzacji wynajętym samochodem do miejsca, w którym kończyła się droga. Tam pożegnali cywilizację. Kolejne dni podróżowali przez dżunglę konno i pieszo. Ekwipunek targały muły.
- Z myślą o tym etapie wyprawy, przed wyjazdem brałem lekcje jazdy konnej. Kondycyjnie przygotowywałem się... co tydzień wchodząc ze Ściegen przez Kowary na Skalny Stół.

Pierwszy Polak w ruinach Puncuyoc
- Stoki o bardzo dużym nachyleniu, położone prawie cztery tysiące m n.p.m., wąskie ścieżki, a przy tym niestabilne podłoże, po kolana brodziliśmy w ściółce, wilgotno, gorąco, a w dodatku nie można było zdjąć koszuli z długim rękawem i długich spodni – opowiada Arkadiusz Paul o wyprawie do ruin staroinkaskiej budowli Puncuyoc, tajemniczego sanktuarium czy może obserwatorium w Andach. To właśnie Arkadiusz Paul z trójki Polaków pierwszy wdrapał się na przełęcz z najwyżej zlokalizowanymi ruinami Inków, należącymi do dawnego państwa Vilcabamby, ostatniej niezależnej inkaskiej enklawy, stawiającej opór Hiszpanom. Przed nimi jeszcze nikt z Polaków tam nie dotarł.
Romana Warszewskiego od dawna intrygowało, czy na obszarze wokół Puncuyoc mogą znajdować się ślady innych inkaskich ruin. Tropem tym podążał, śledząc historię Inki Paucara, który w drugiej połowie XVI wieku dał początek programu biologicznej odnowy grup inkaskiego społeczeństwa, tworząc wysoko w górach enklawy plemion, hodując tam rośliny lecznicze. Odnalezienie śladów jakichś inkaskich ruin budowli było celem wyprawy.

Z maczetami przez dżunglę
Najtrudniejsze okazało się przedzieranie przez dżunglę. Prowadził ich przewodnik Juvenal Cobos, który w 1964 roku brał udział w wyprawie Amerykanina Gene Savoya, odkrywcy Vilcabamby. W 2009 roku miał 74 lata. Roman Warszewski zna go od kilku lat.
W dżungli wszystko rośnie na wszystkim i w każdym kierunku. Nasze poszukiwania śladów ruin było jak szukanie igły w stogu siana – opowiada Arkadiusz Paul.
Codziennie wychodzili penetrować dżunglę w miejscach prawdopodobnych rozmieszczeń dawnych budowli. Miejscowi pomocnicy, towarzysze wyprawy, meczetami cięli ścieżki.
- Wyprawa jest tak skuteczna, jak dobrego ma się przewodnika – Arkadiusz Paul jest przekonany, że bez pomocy miejscowego przewodnika nie osiągnęliby celu.
Pomimo systematycznych penetracji dżungli, nie mogli natrafić na żaden ślad dawnej cywilizacji. Za każdym razem, kiedy w gęstwinie tropikalnej roślinności natrafiali na ślad kamieni, okazywały się one tworem naturalnym, a nie sztucznymi konstrukcjami zbudowanymi przez człowieka.

Zwrot akcji
- Już mieliśmy się poddać i zwijać namioty, kiedy miejscowy człowiek przyszedł do obozowiska i powiedział, że zaprowadzi nas tam, gdzie coś widział. Pojawiła się iskierka nadziei. Kazaliśmy karczować dżunglę dalej.
W końcu dżungla odsłoniła... kolistą kamienną strukturę o średnicy 5,40 m i skorupy ceramiki w stylu Vilcabamby. Koliste fundamenty chat przypisane były Indianom Antis, najwyraźniej Inkowie nawiązali z nimi współpracę chroniąc się przed Hiszpanami.
Następnego dnia poszukiwacze natrafili na kolejny ślad w rejonie graniczącym z Urpitatą, nazywanym Vista Alegre: fundamenty budowli o prostokątnym obrysie murów!
- Pomimo zwątpienia, wyprawa zakończyła się sukcesem. Nasze odkrycie potwierdziło tezę Romana, że w dżungli musiało być więcej budowli Inków. To dowód na sojusz dzikich plemion Indian z cywilizowanymi Inkami i przygotowania do obrony przed Hiszpanami.

Wyprawa... pobudziła apetyt
- Sprawdziłem się w warunkach odbiegających od cywilizacji. Potrafiłem się przystosować fizycznie i psychicznie. Taka wyprawa to sprawdzenie siebie – mówi Arkadiusz Paul.
- Z uporem maniaka gotowałem zapas wody na dwa dni, otwierałem kabanosy „jedynki”, schudłem tylko osiem kilogramów. Romek przez dwa tygodnie zdążył zjeść 100 tabletek witaminy C – wspomina podróżnik ze Ściegien.
Dżungla zaskoczyła go swoją hałaśliwością.
- Ptaki, cykady robiły hałas, jakby ktoś włączył szlifierkę do metalu.
Żałuje, że nie zdążył chwycić za aparat fotograficzny, kiedy tukan przeleciał nad ich obozowiskiem. W strumieniu skrzyły się drobinki złota tak małe, że trudno było złapać na palec. Momenty trudne przeplatały się na wyprawie z tymi pełnymi zadziwienia. Jak wtedy, gdy jeden z poganiaczy zachorował. Przewodnik z dżungli przyniósł roślinę, zalał ją... moczem, posmarował plecy „pacjenta”. Po dwóch dniach poganiacz znów ciął ścieżkę w dżungli.
Wyprawa do Peru rozbudziła apetyt Arkadiusza Paula na kolejne przygody. Może to będzie Peru, a może Meksyk...
Małgorzata Potoczak-Pełczyńska
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków