Powrót boga Kon-tiki


Z dr Marią Rostworowską Diez de Canseco – historykiem z Instytutu Studiów Peruwiańskich w Limie, rozmawia Roman Warszewski

Dr Maria Rostworowska anno 1998
Dziś prawdziwy rarytas – rozmowa z Marią Rostworowską Diez de Canseco – liczącą dziś 95 lat najwybitniejszą peruwiańską entnolożką i światowym autorytetem w dziedzinie etnologii Andów. To chyba jedyny wywiad, jaki z tą uczoną kiedykolwiek pojawił się po polsku. Przeprowadziłem go w 1998 roku, swego czasu drukowany był na łamach miesięcznika „Nieznany Świat”. Przypominam go dlatego, że w zeszłym miesiącu na tej stronie opublikowałem wywiad z Isabel Sabogal Dunin Borkowską – siostrzenicą Marii Rostworowskiej; wywiad, w którym moja rozmówczyni wspominała o swojej słynnej cioci.

-Pani poglądy na temat przeznaczenia geoglifów z Nazca różnią się dość zasadniczo od tego, co głosiła Maria Reiche – niemiecka uczona, która przez 40 lat zgłębiała tajemnicę słynnej pampy San Jose...
Różnią się całkowicie. Maria Reiche sądziła, że geoglify – rysunki, linie, figury geometryczne, stanowią coś w rodzaju kalendarza. Próbowała ustalić korelacje poszczególnych linii z odpowiednimi konstelacjami gwiazd. Posługiwała się w tym celu skomplikowanymi narzędziami matematycznymi i komputerami. Przeprowadzenie takiej korelacji okazało się jednak niemożliwe. Linii i figur było po prostu za dużo. Każda na coś wskazywała – rzecz jednak w tym, że nie wiadomo na co. Droga, którą szła Maria Reiche okazała się ślepym zaułkiem. Jest to bardzo przykre, ponieważ Maria Reiche badaniu linii w Nazca poświęciła dosłownie całe życie.

- Jaki jest Pani pogląd na linie?
Moim zdaniem linie są pewnego rodzaju sanktuarium. Na północy Peru budowano piramidy, na południu, a więc tam gdzie znajduje się Nazca, kreślono linie na pampie.

- Linie występują nie tylko w Nazca...
Nie. Linie z Nazca są najsłynniejsze, najbardziej rozpropagowane, ale rysunków podobnych do tych, jakie występują na pampie San Jose między Palpą a Nazca, jest w Peru dużo więcej. Występują one od pustyni Atacama na południu po Chiclayo i Lambayeque w północnym Peru. Mamy je na Pampie Colorado pod Sechin i w dolinie rzeki Rimac. To zjawisko dość rozpowszechnione. Nie wyjątek – jak sądzą ci, którzy zachwycają się Nazca – lecz reguła.

- Jakiemu bogowi miało być poświęcone to sanktuarium?
Bogowi Kon). To prastare bóstwo peruwiańskie, które długo u naukowców było w niełasce. Kon był bowiem czczony bardzo dawno temu. Kto wie, czy nie było to bóstwo równie stare jak puma, czy jaguar. Naukowcy jednak niezbyt lubią to, co jest aż tak archaiczne, bo – ich zdaniem – odległość w czasie rodzi możliwość niepotrzebnych domysłów i spekulacji.


Latające bóstwo, posiadające skrzydła i nogi, uwiecznione na ceramice z Nazca

- Z drugiej strony bez znajomości tego, co naprawdę archaiczne trudno powiedzieć coś sensownego o tym, co miało miejsce później...
Właśnie. Między innymi dlatego zajęłam się tym bogiem. Zrozumienie jego roli w prehistorii Ameryki prekolumbijskiej może mieć fundamentalne znaczenie, ponieważ bóg ten w panteonie musiał pojawić się naprawdę na samym początku. Między innymi dlatego wiemy dziś o nim tak niewiele.

- Zatem gdy mówimy o bogu Kon, na myśli mamy czasy naprawdę najdawniejsze...
Można powiedzieć, że czasy tak dawnej, że „ludzie i zwierzęta mówili wtedy jednym językiem”. To oczywiście tylko metafora, ale – jak sądzę – oddaje ona sedno sprawy.

- Kiedyś była jednak pewna moda na boga Kon...
Dość dawno temu. Potem wszystko zdominowały badania nad bóstwem Pachacamac – patronem wielkiej wyroczni pod Limą, który był antagonistą boga Kon i ostatecznie go wyparł ze staroperuwiańskiego panteonu. Wcześniejszą modę na boga Kon należy łączyć z postacią Thora Heyerdahla, który na tratwie Kon-tiki przemierzył Pacyfik. Nazwa ta pochodziła właśnie od boga Kon, którego już później, w rejonie jeziora Titicaca, nazywano Kon-tiki, a nawet Kon-tiki Viracocha. Zdaniem Heyerdahla bóg ten w rzeczywistości był herosem, który ucywilizował ludy andyjskie, a następnie udał się na zachód, ku Polinezji, by i tam zanieść zarzewie wysokiej kultury...

- ... co najbardziej intrygującą formę miało potem przybrać na Wyspie Wielkanocnej...
To tylko hipoteza. Do dziś nie została ona jednak w pełni zweryfikowana.

- Heyerdahl swą koncepcję sprzed pół wieku nadal dokumentuje. W Tucume, na północy Peru, w wielkim mieście piramid, na początku lat 90. odkrył świątynię, w której specjalnym kultem otaczano tratwy z drzewa „balsa” – te, na których pokładzie bóg Kon wraz ze swoją załogą, po zakończeniu swej kulturotwórczej misji w Ameryce, miał udać się na cywilizacyjny podbój Pacyfiku...
Nie ulega wątpliwości, że bóg Kon był postacią kulturotwórczą i odegrał bardzo ważną rolę w tworzeniu cywilizacji andyjskiej, podobnie jak Kukulcan i Quetzalcoatl w Ameryce Środkowej. Zresztą samo imię Kon też może mieć coś wspólnego z Kukulcanem, ponieważ w dawnym Peru dawało ono początek nazwom wielu miejscowości, np. Concon. To – w zasadzie – może kojarzyć się z Kukulcanem, zakładając iż imię tego boga mogło być niegdyś wymawiane jako Kokolcan lub nawet kokolcon. Wróćmy jednak do Heyerdahla. Osobiście odnoszę wrażenie, iż gdy mówił i pisał on o Kon- tiki, nie chodziło o samego boga, lecz co najwyżej o kapłana – lub kapłanów – tego bóstwa, którzy (co było praktyką nagminną) z czasem przyjęli jego imię. Uważam tak dlatego, że badania Heyerdahla dotyczyły czasów znacznie późniejszych, niż to o czym ja mówię. Sam bóg Kon i jego kult musiał pojawić się dużo, dużo wcześniej. Kto wie, czy nie było to w ogóle bóstwo, od którego zaczęła się cała kultura prekolumbijska...


Tucume. północne Peru. To tu, w wielkim mieście piramid, wyglądających dziś jak zryte erozja wzgórza, w latach 90. XX wieku Thor Heyerdahl natrafił na świątynię, w której szczególna czcią otaczano żeglarzy wyruszających na tratwach z drzewa "balsa" na podbój Pacyfiku.

- Co wiemy o prastarym bogu Kon?
Najważniejsze to to, że był to bóg latający, posiadających zarówno nogi, jak i skrzydła. Bóg bardzo potężny, potrafiący tworzyć góry i zawracać rzeki. Z legend wynika, że było to bóstwo pozbawione kości, bardzo mądre, co jakiś czas przebywające na ziemi z nieba. Kon miał zwyczaj posługiwać się deszczem i burzą, a jego kult bardzo wyraźnie łączono z gwiazdozbiorami Plejad i Oriona.

- A w jaki sposób wiąże go Pani z liniami z Nazca?
Bóg Kon był potężny, więc jego świątynia też powinna być bardzo wielka. Po drugie – przybywał z nieba, więc jego sanktuarium powinno być przede wszystkim widoczne z dużej odległości, by bóstwo wiedziało, gdzie jest oczekiwane i dokąd powinno zmierzać. Oba te warunki linie z Nazca doskonale spełniają, a pewną podpowiedzią mogą być motywy ukazujące latające bóstwa odnajdywane zarówno na tkaninach, jak i na ceramice z Nazca. Pampa San Jose to – moim zdaniem – wielkie sanktuarium boga Kon zwrócone ku gwiazdom i niebu.

- Ku Plejadom i Orionowi?
Tak. Nie jakaś pojedyncza linia, czy figura geometryczna (jak chciała Maria Reiche), lecz cała ta niepowtarzalna naziemna kompozycja. Cała pampa San Jose to okno zwrócone m.in. ku gwiazdozbiorowi Oriona, który kultem był otaczany już w czasach najstarszej, w pełni uformowanej kultury andyjskiej – kultury Chavin.

- Czy może Indianie wierzyli, że bóg Kon przybył z tamtych rejonów nieba?
Takich szczegółów nie znamy. Wiemy tylko, że jego kult bardzo silnie wiązano z tymi gwiazdami.


Gliniany relief przedstawiający tratwę z "balsy", pochodzący ze Świątyni Żeglarzy w Tucume.

- To naprawdę zadziwiające! Bo Orion i Plejady czcią otaczane były także w starożytnym Egipcie, wśród budowniczych megalitycznych kręgów kamiennych w Europie, jak i w Anatolii, czego dowodzą znaleziska na górze Nemrut Dag! Czy był jakiś szczególny powód, by kult właśnie tych gwiazd był tak rozpowszechniony w czasie i w przestrzeni? Czy wskazując właśnie na te gwiazdy starożytni chcieli powiedzieć coś szczególnie istotnego?
Trudno mi się wypowiadać na temat innych kultur. Wiem natomiast, iż na terenach andyjskich estyma, jaką darzono zarówno Plejady, jak i Oriona wynikała z tego prostego faktu, iż wraz z ich pojawieniem się nad horyzontem, w górach rozpoczynała się pora deszczowa, co było zapowiedzią przyszyłych udanych zbiorów, a więc – w sumie – sprawą życia i śmierci.

- Czy zdaje Pani sobie sprawę, iż wiążąc prastarego, latającego, bezkostnego i bardzo potężnego boga Kon z rysunkami z Nazca w zasadzie powtarza Pani sformułowaną przed 30 laty tezę Ericha von Dänikena o tym, iż pampa San Jose była lądowiskiem kosmitów odwiedzających Ziemię?
Słyszałam o poglądach Dänikena – niestety, nie można o nich nie słyszeć! Nie powinien pan jednak w żaden sposób wiązać mojego nazwiska z tym panem, bo mogłoby mi to tylko zaszkodzić. A jeśli jakiekolwiek podobieństwo między naszymi teoriami istnieje, jest ono złudne. Dänikena i ja mówimy po prostu dwoma całkiem różnymi językami, a w nauce ma to znaczenie zasadnicze.

- Dziękuję Pani za rozmowę!
wywiady
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków