Fascynujący świat Zielonych Pompejów
Przez chwilę mamy wrażenie, jakbyśmy znaleźli się w jednym z najpiękniejszym miejsc na ziemi. Kamienne mury tarasów uprawnych, stworzonych przed pięcioma wiekami, schodzą ze szczytów. Porośnięte roślinnością góry pną się do nieba, gdzie otulają je poduszki chmur. Hen, daleko w dolinie wije się nitka górskiej rzeki. "Uroda tego albumu zwala z nóg" - powiedział brytyjski archeolog, pisarz, odkrywca i fotografik Peter Frost, przeglądając "Zielone Pompeje" autorstwa Romana Warszewskiego i Arkadiusza Pauli.
To, po albumach „Machu Picchu. Sto lat po godzinie zero” oraz „Cuzco. Rzym Nowego Świata”, trzecie wspólne dzieło tego wypróbowanego autorskiego duetu. Na pewno najbardziej dojrzałe i najciekawsze – pokazujące dawne państwo Inków od strony, której nie widuje się na co dzień; która poznało naprawdę niewielu. Bo nikt wcześniej nie wydał albumu w całości poświęconego miastom Inków, zagubionym w dżungli, w krainie Antisuyu – na wschodnich stokach Andów. Warszewskiemu i Paulowi udało się to jako pierwszym.
Ale „Zielone Pompeje” to książka unikatowa nie tylko ze względu na urodę fotografii. Na każdej jej stronie fotogramom towarzyszy bowiem świetnie dobrany tekst. Rezultat taki, że album bez trudu można potraktować jako pełen nieznanych powszechnie i bardzo pożytecznych informacji przewodnik dla tych, którzy zdecydują sie na pełną wyzwań wyprawę z Cuzco ku puszczańskim ostępom Antisuyu. Celem jest nieznana kraina - Królestwo Vilcabamby. Rejon tajemniczy, niedostępny, który w XVI wieku na całe cztery dziesięciolecia stał się "zapasowym królestwem" Inków, spychanych coraz dalej na wschód przez napływające z Europy hiszpańskie wojska.
Prowadzeni przez pisarza i dziennikarza Romana Warszewskiemu, z towarzyszącym mu fotografikiem Arkadiuszem Pauli, ruszamy więc z Cuzco na północ, odnajdując jeden za drugim zagubione w puszczy kamienne forty. Odwiedzamy Patallactę, Miasto Tarasów, zachwycając się ich kształtami. Zaglądamy do ruin inkaskiego zajazdu położonego na Przełęczy Martwej Kobiety. Stajemy na skalnym grzbiecie Sayacmarki, czyli Trudno Dostępnego Miasta. Z zachwytem spoglądając na niepowtarzalną panoramę szczytów, udajemy się następnie ku wijącym się wzdłuż zboczy gór murom Phuyupatamarki - Miasta Wśród Chmur – swym kształtem nawiązujących do falującej wody.
Dalej – forteca po fortecy, poprzez Vitcos, Yurac Rumi i Intiwasi – album prowadzi nas do sanctum sanctorum, do celu jakim są Zielone Pompeje. Jest nimi pochłonięta przez dżunglę, a odkryta dopiero w połowie XX wieku, Vilcabamba, ostatnia, wojenna stolica Inków. Tak jak wulkaniczny pył zatarł ślady rzymskiego miasta, tak wszechobecna zieleń wyparła z pamięci pokoleń ślady inkaskiej stolicy. Dzięki odkryciu w 1964 przez Gene Savoya, który jako pierwszy przyrównał ją do Pompejów, Vilcabamba znów mogła powrócić na karty historii i trekkingowe mapy. I – jak zapewnia Roman Warszewski – w tej chwili każdy średnio wytrenowany podróżnik jest w stanie w ciągu tygodnia do niej dotrzeć, a po upływie kolejnych kilku dni powrócić do cywilizacji.
Zapewnia, ale przewrotnie pyta, czy w ogóle warto podejmować taki wysiłek...
Ci, którzy wezmą do ręki "Zielone Pompeje" takich wątpliwości na pewno nie będą mieli.
Dorota Abramowicz
Roman Warszewski, Arkadiusz Paul, "Zielone Pompeje. Drogami Inków do Machu Picchu i jeszcze dalej", Fitoherb, Sopot 2013
recenzje