Peru dla zaawansowanych (11)
Huchuy Picchu: najciemniej pod latarnią
Aż niemożliwe, żeby coś słabo znanego można było znaleźć w słynnym i milionkrotnie obfotografiwanym Machu Picchu. A jednak! Okazuje się, że nawet tu wciąż istnieją zakątki tajemnicze i bardzo rzadko odwiedzane. Jednym z nich jest Huchuy Picchu – Mały Szczyt. Dwa niewielkie wzgórki, które mija się po lewej stronie, gdy na złamanie karku gna się ku wznoszącemu się ponad słynnymi ruinami szczytowi Huayna Picchu. To jedno z ostatnich miejsc w obrębie Machu Picchu, gdzie można spokojnie usiąść i bez końca napawać się niezapomnianymi widokami. Bo spośród tysięcy osób, które codziennie odwiedzają Machu Picchu, tu dociera co najwyżej kilka.
Powód jest oczywisty: ruiny Machu Picchu są tak interesujące i tak rozległe, że na Huchuy Picchu zwykle nie wystarcza czasu. Prawda jest bowiem taka, że większość osób na poznanie Machu Picchu ma jeden, najwyżej dwa dni, a najczęściej – tylko kilka godzin. A jeśli chce się wejść na przed chwilą wspomniane Huayna Picchu i jeśli zamierza się pospacerować w ruinach, na cokolwiek innego nie ma już czasu. Poza tym – naprawdę niewiele osób wie, że Huchuy Picchu w ogóle istnieje.
Czym jest Huchuy Picchu?
To dwa skalne garby, które Inkowie w przeszłości starannie obudowali tarasami uprawnymi. Znajdują się one już właściwie poza obrębem właściwych ruin i można przypuszczać, że właśnie stąd pochodziły rośliny, które następnie trafiały na stół samego goszczącego w Machu Picchu inki i towarzyszacych mu arystokratów. Można sądzić, że był to obszar inkaskiej uprawy ekologicznej. A jeśli przyjąć, że – stosując nasze kryteria – wszystkie uprawy Inków były ekologiczne, to te z Huchuy Picchu z pewnością zasługiwały na miano ultra i hiperekologicznych.
Na wysoką rangę tutejszych upraw, wskazuje staranność kamiennej obudowy rolniczych tarasów. Naprawdę – warto się im przyjrzeć. Warto też rozejrzeć się w koło. Bo widok stąd na Machu Picchu jest całkiem inny niż ten, do którego przywykliśmy. Widziane z Huchuy Picchu Machu Picchu jest szersze, bardziej rozłożyste i bogatsze w różne detale, szczegóły. To ten widok, który znalazł się na okładce albumu „Zielone Pompeje. Drogami Inków do Machu Picchu i jeszcze dalej”. Jakby inne miasto. Jakby całkiem inne ruiny. Inne oblicze tego, co wydawało się już na wskroś poznane.
Peru dla zaawansowanych