Z Mirosławem Wlekłym „off record”
W Sopocie, w Villi Flaming, spotykam się z Mirosławem Wlekłym – autorem książki „Tu byłem. Tony Halik”. Rozmowa dotyczy oczywiście Elżbiety Dzikowskiej – wieloletniej partnerki Toniego Halika, której piszę biografię.
Mój rozmówca opowiada chętnie, ale nie chce, żeby treść naszej rozmowy znalazła się w książce. Napiszę tu więc o niej tylko trochę i półgębkiem, i… tylko rzeczy najbardziej niewinne. Resztę zachowam dla siebie, jako cenny materiał, mogący służyć do rozszyfrowania mechanizmu, rządzącego życiem tej pary podróżników. Jednak fakt, że tak ma być, sam w sobie jest dość znamienny.
– Pisanie biografii jest przedsięwzięciem bardzo trudnym – mówi Mirosław Wlekły. – Pisanie biografii osoby żyjącej jest czymś wręcz karkołomnym. A pisanie biografii ED to rzecz jeszcze trudniejsza. Nie chcę pana zniechęcać, ale..
– Wiem, wiem, to samo mówiła mi Magda Grzebałkowska…
I kontynuuje:
– To, co robili Halik i Dzikowska to – wbrew pozorom – nie było dziennikarstwo. To bardziej turystyka i opisywanie swoich podróży. Halik, owszem, był dziennikarzem, jak pracował dla NBC, dla Amerykanów, ale tak do końca wcale mu to nie odpowiadało i w sumie dość tym się męczył. Tak naprawdę, zawsze najbardziej ciągnęło go do „jego Indian”. Między innymi dlatego powrót do Polski tak mu odpowiadał. Ryszard Badowski mówił: „On pieprzył, a ona słodziła”. Stąd… ≪Pieprz i wanilia≫”.
– Ale te programy były swego czasu oknem na świat i cieszyły się ogromną popularnością…
– Ale, cokolwiek by nie powiedzieć, dziś nie wytrzymałyby próby czasu. Jakby je teraz powtórzyć, raziłyby anachronicznością. Widzowie sami byliby zdziwieni, jak źle dzisiaj by je odbierali.
– Czy zatem zestawienie Halika z Ryszardem Kapuścińskim, które w pewnym miejscu serwuje Pan w swojej książce, jest uzasadnione?
– Tak, bo w okresie którego dotyczy – nazwijmy to „meksykańskim okresem Halika” – jest ono całkowicie usprawiedliwione. Akurat wtedy Halik był dziennikarzem z krwi i kości.
– A twierdzenie Halika, że jakoby otrzymał nagrodę Pulitzera, nie było zbyt dużym przegięciem?
– Na tle innej fantastyki, jaką on uprawiał, to chyba uchodzi. Wszyscy wokoło wiedzieli, że jest on blagierem. I jako blagiera akceptowali.
– A to, że Elżbieta Dzikowska przez lata twierdziła, że jest żoną Halika (choć tak nie było) – jak Pan odbiera?
– ED ma wielkie poczucie wolności. Uważa, że wszystko może, że wszystko jej wolno. Dlatego słowom nadaje nieco inne znaczenie. Dla niej Tony był kimś takim, jak mąż, był zatem – wg niej – jej mężem. Po prostu – zwłaszcza w PRL-u – fajnie było być żoną Toniego Halika.
– Tak samo jak fajnie było mieć Pulitzera i fajnie było odkryć Vilcabambę:). Bo w ogóle fajnie jest, jak jest fajnie.
Ale… czy należy mieć o to pretensje?
Tony Halikwywiady