Vilcabamba – miasto pokonane przez czas


Vilcabamba – to ostatnia stolica państwa Inków, a w zasadzie tego skrawka, który najdłużej opierał się atakom hiszpańskich konkwistadorów. W dniach swej świetności tętniła życiem, potem – zniszczona wojną - opustoszała na długie lata. Jej kamienne budowle skryły się przed ludzkim okiem, ale – jak się okazuje - trwają do dziś. Jakby chciały przeczekać wrogów, których nie można było pokonać w walce. Dokładnie tak samo uczynili dawni mieszkańcy miasta.

Mało znane losy powstania, rozkwitu i upadku ostatniej inkaskiej stolicy opisuje w swojej najnowszej książce pt. „Vilcabamba 1572” pisarz, podróżnik i dziennikarz Roman Warszewski. Choć książkę opublikowano w serii „historyczne bitwy” wydawnictwa Bellona, to de facto opowiada ona nie o jednym starciu, ale o okresie kilku dziesięcioleci, gdy pod naporem hiszpańskiej konkwisty powoli, acz nieuchronnie upadło imperium Inków. Zdobycie i zniszczenie Vilcabamby w 1572 roku było tylko ostatnim aktem tych wydarzeń.

Wielkość i upadek
Kiedy pierwsi Europejczycy odkryli Nowy Świat czyli kontynent amerykański, państwo Inków, przez swych mieszkańców zwane Tawantinsuyu, osiągało właśnie szczyt swojego rozwoju i świetności. Na początku XVI wieku obejmowało prawie całe wybrzeże Pacyfiku wzdłuż Andów, a także tereny Peru i Boliwii w głębi kontynentu. Zamieszkiwało je w sumie ok. 12 milionów mieszkańców – w skład rozległego imperium wchodziły bowiem również liczne plemiona podbite wcześniej przez Inków. Do dziś trudno jest pojąć jakim cudem olbrzymie imperium zachwiało się i upadło pod naporem niewielkiej grupy hiszpańskich konkwistadorów. Hiszpańskiej ekspedycji przewodził Francisco Pizzaro, który w historii zapisał się, jako ten, który podbił imperium Inków. Konkwistadorzy dotarli do wybrzeży dzisiejszego Ekwadoru w 1532 roku. Wygrywali kolejne bitwy i uparcie posuwali się w głąb inkaskiego imperium. W błyskawicznym podboju pomagały im podbite przez Inków plemiona, które przybyszów traktowały początkowo jak wyzwolicieli. Sami Inkowie byli również byli w tym czasie mocno podzieleni. W imperium toczyła się bowiem walka pomiędzy zwolennikami inkaskiego wodza Atahuallpy i rywalizującego z nim o tron brata – Huascara.

W sojuszu z wrogiem
Pizarro i jego ludzie znakomicie wykorzystali to zamieszanie. Po kilku miesiącach walk Hiszpanie dotarli do Cajamarki, gdzie pojmali i uwięzili, a następnie zgładzili Atahuallpę tuż po tym, jak on sam schwytał i zabił Huascara. Następnie wyruszyli do Cuzco – położonej w górach inkaskiej stolicy. W jej zdobyciu pomógł im nieoczekiwany sojusznik – spokrewniony ze zgładzonym władcą, Manco Inka, który wkrótce z pomocą Hiszpanów sam zasiadł na królewskim tronie.
Jako sojusznik i nowy władca zasiadający na królewskim tronie był dla Hiszpanów od tej chwili gwarantem bezpieczeństwa.
Był też – jak wkrótce miało się okazać – pierwszym z ostatnich władców Tawantinsuyu i twórcą królestwa Vilcabamby, ostatniego bastionu, gdzie Inkowie próbowali bronić się przed konkwistą.

Sojusz nowego władcy z konkwistadorami nie trwał jednak zbyt długo. Hiszpanie najpierw posprzeczali się między sobą, a wkrótce potem dokonali napaści na pałac Manco Inki porywając jego żonę, oraz jedną z księżniczek, którą władca wkrótce miał poślubić. Upokorzony inka w kwietniu 1536 roku od pretekstem religijnych obrzędów wymknął się z własnej stolicy, by stanąć na czele powstania skierowanego przeciw konkwistadorom.
Konkwistadorzy w Cuzco niemal natychmiast ruszyli za zbiegłym władcą. Prowadził ich Juan Pizarro – brat Francisca. Liczący 70 kawalerzystów oddział wkrótce dotarł nad krawędź doliny Urubamby, a to co ujrzeli prawiło ich w przerażenie – w całej dolinie widać było obozowiska indiańskich wojowników. Armia Manco Inki liczyła najprawdopodobniej 100 – 200 tys. wojowników. Wobec 190 Hiszpanów stacjonujących w Cuzco, była to przytłaczająca przewaga. Indianie okrążyli miasto i wielokrotnie ponawiali ataki, a miotane przez nich rozżarzone kamienie wznieciły liczne pożary.

Vilcabamba pośród intryg i walk
Chociaż nie udało się zdobyć miasta, Cuzco nadal było oblegane przez Indian. Sytuację komplikował spór między dawnymi kompanami – Pizarrem i Diegiem de Almagrem. Ten drugi przez chwilę chciał sprzymierzyć się z Manco Inką, ale ostatecznie z tych planów nic nie wyszło.
Wówczas Manco Inka zdecydował się na poważny krok. Wycofał się poza łańcuch Andów, na północny wschód, w dolinę rzeki Vilcabamby, w rejon nieprzyjaznej, parnej dżungli – czyli w klimat bardzo odmienny od tego, w jakim żyli dotąd Inkowie w okolicach Cuzco. W 1539 roku założył tam Vilcabambę – nową stolicę swojego mocno kurczącego się królestwa. Miasto miało pełnić tę funkcję aż do zniszczenia go w 1572 roku.

Tak rozpoczął się okres ponad trzydziestoletniej walki Inków o odzyskanie niepodległości. Okres w którym dawne imperium nieuchronnie kurczyło się, a Indianie zaciekle walczyli o utrzymanie swojej ostatniej enklawy – ukrytego głęboko w dżungli królestwa Vilcabamby.
Jak opisuje Warszewski – w historii Peru to czas wielu wojen – zarówno Hiszpanów z Indianami, jak również zaciekłych potyczek konkwistadorów między sobą. To okres intryg i walk o wpływy. Przez cały ten okres Hiszpanie robili wszystko by zapanować nad niezależnym królestwem, którego istnienie zagrażało ich interesom. Wicekrólowie negocjowali z Inkami oferując im rozległe dobra ziemskie i całkiem spory majątek w zamian za rozejm i uznanie przez Indian zwierzchności Hiszpanii. Negocjacje te toczyły się ze zmiennym szczęściem, a tymczasem inkaska enklawa wciąż była solą w oku konkwistadorów.

Od niepodległości...
Ostateczna decyzja o zbrojnej ekspedycji zapadła w kwietniu 1572 roku. Hiszpańskie wojska uderzyły na królestwo Vilcabamby z trzech stron jednocześnie – tak by ostatecznie rozbić siły rebeliantów i schwytać ich przywódcę. Siły ekspedycyjne wdarły się na terytorium inkaskiego królestwa i 24 czerwca dotarły do jego stolicy. Konkwistadorom już po kilku dniach udało się schwytać niemal wszystkich inkaskich generałów oraz Tupaca Amaru, ostatniego władcę królestwa Vilcabamby. Jego egzekucja była też ostatecznym końcem imperium Inków – nigdy później w historii ich niepodległościowe ambicje nie były już tak silne.

…do długowieczności
Już w czasie pierwszego powstania i oblężenia Cuzco ważną postacią wśród generałów Inkaskiej armii był niejaki Paucar. Później jeszcze wielokrotnie Indianin ten odgrywał ważną rolę w historii królestwa Vilcabamby, do końca walcząc u boku swego wodza o niezależność państwa. Był też autorem pomysłu mającego uchronić jego lud przed ostatecznym wyniszczeniem po upadku Vilcabamby.

Paucar wiedział, że jego lud nie ma już szans na zbrojny opór wobec najeźdźców. Wpadł więc na inny pomysł, który miał uchronić jego lud przed ostateczną zagładą. Doszedł do wniosku, że skoro Hiszpanów nie można pokonać, to trzeba ich… przeczekać. Do ostatnich indiańskich enklaw położonych bardzo wysoko w górach, z jego polecenia zaczęto sprowadzać rośliny lecznicze, które rosły w dżungli, na niżej położonych terenach. W sterylnych, wysokogórskich warunkach rośliny te poczęły czynić cuda. Indianie stali się odporni na choroby, żyli też coraz dłużej. Śladem tego jest długowieczność istniejącego do dziś plemienia Q’ero, którego członkowie jeszcze obecnie dożywają nawet 120 lat!

Ale to już inna historia, opisana w książce „Q’ero – długowieczność na zamówienie” – której autorem również jest Roman Warszewski.

Michał Piotrowski
Vilcabamba 1572recenzje
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków