Na marginesie książki „Vilcabamba 1572”


Jak upadło imperium Inków?

Vilcabamba to inkaskie miasto w położone w dolinie o tej samej nazwie. Zanim zarosła je dżungla było ostatnią stolicą państwa Inków, a w zasadzie tego skrawka, który najdłużej opierał się atakom hiszpańskich konkwistadorów.
O powstaniu, rozkwicie i upadku Królestwa Vilcabamby z autorem książki „Vilcabamba 1572” dziennikarzem i podróżnikiem Romanem Warszewskim rozmawia Michał Piotrowski.

Dotychczas dałeś się poznać czytelnikom jako autor znakomitych książek reportażowych. Tym razem stworzyłeś jednak książkę stricte historyczną. Co cię skłoniło do takiej zmiany optyki?


Geneza książki „Vilcabmba 1572” jest następująca. Przygotowując się do dwóch wypraw do rejonu Vilcabamby w 2008 i 2009 roku starałem się przeczytać wszystko, co na temat tej ostatniej stolicy Inków zostało napisane. Interesowały mnie zarówno źródła historyczne, jak i te dotyczące poszukiwań tego zaginionego miasta. Irytujące było to, iż są to publikacje bardzo rozproszone, że – jak do tej pory – brakowało monografii dotyczącej losów tego ostatniego bastionu Inków. Postanowiłem więc tego rodzaju monografię napisać. I tak powstała „Vilcabamba 1572”. Ostatecznym asumptem do jej napisania tej książki była moja znajomość z Gene Savoyem – człowiekiem, który w 1964 roku odkrył Vilcabambę, z którym kilka lat temu – krótko przed jego śmiercią - przeprowadziłem obszerny wywiad, opublikowany przez miesięcznik „Nieznany Świat”.

W "Vilcabambie 1572" opisujesz proces upadku imperium Inków. Proces, który - co dziwne - zapoczątkowała grupka awanturników. Jak sądzisz, co sprawiło, że konkwistadorom udało się zwyciężyć tak wielkie państwo?

Są trzy zasadnicze powody dlaczego konkwistadorzy byli w stanie podbić państwo Inków. Po pierwsze – Hiszpanie potrafili wykorzystać niesnaski, jakie panowały między Inkami i ludami, które Inkowie podbili. Konkwistadorom na cały szlaku podboju towarzyszyły najpierw setki, a następnie tysiące indiańskich sojuszników, którzy na Inkach chcieli się zemścić za poprzednio doznane od nich krzywdy.

Po drugie – Hiszpanie dysponowali konnicą. Dawało im to wielką przewagę, ponieważ Indianie w obliczu kawalerii byli bezbronni. W żaden sposób nie potrafili dotrzymać jej kroku. To pewną część hiszpańskiego wojska czyniło praktycznie niezniszczalną.

Po trzecie – Inkowie przez długi czas nie sądzili, że Hiszpanie będą chcieli pozostać w ich kraju na stałe. Sądzili, że przyjechali z daleka, i że wkrótce wrócą tam, skąd przypłynęli. Inne rozwiązanie nie mieściło im się w głowie. Takiego rodzaju podboju, jaki prowadzili konkwistadorzy, Inkowie po prostu nie znali.

A czy to prawda, że Indianie przypisywali Hiszpanom nadprzyrodzone pochodzenie?

W pierwszej fazie podboju – wbrew krążącej legendzie – Hiszpanom wcale nie przypisywano cech nadprzyrodzonych. Indianie widzieli, że są oni ludźmi z krwi i kości, bo sporo Hiszpanów ginęło z ich rąk. Wersja o ich boskości pojawiła się dopiero po 1550 roku, w relacjach misjonarzy, którzy – próbując tłumaczyć sukcesy białych – Indianom przypisali taki sposób postrzegania najeźdźców.

Kiedy Inkowie wycofali się do swojej położonej w selwie enklawy, żyli we względnym spokoju przez wiele lat. Jak sądzisz - czy Królestwo Vilcabamby mogłoby funkcjonować dłużej, czy jego los był od samego początku przesądzony?

Oczywiście istniała szansa, by Królestwo Vilcabamby zachowało autonomię poza wiek XVI. Myślę, że można sobie wyobrazić, iż z czasem stałoby się ono takim tworem, jak np. murzyńskie Lesotho otoczone zewsząd przez RPA, mające swoją reprezentację w ONZ. Realizacji takiego scenariusza zapobiegł wicekról Francisco Toledo, który w pewnej chwili za punkt honoru powziął sobie likwidację tego indiańskiego państwa. Gdyby nie on, kto wie, jak dalej mogłyby się potoczyć losy Vilcabamby...

Co przyczyniło się do ostatecznego upadku Królestwa Vilcabamby?

Błędem Inków było podejmowanie licznych kontaktów z Hiszpanami; to że izolacja Vilcabamby (mimo położenia na krańcach ówczesnej ekumeny) nie była bardziej restrykcyjnie przestrzegana. Na pewno błędem było wpuszczenie na teren Królestwa misjonarzy, którzy następnie zostali zamordowani. To bowiem wicekróla Toledo zmusiło do zdecydowanego odwetu.

W pewnym momencie - już po upadku królestwa Vilcabamby - Inkowie ukryli się wysoko w górach. Dlaczego? Czy to był ich "plan B" na przetrwanie?

Plan B, który Inkowie realizowali po upadku Vilcabamby był niezwykle interesujący. Przewidywał on wzmocnienie biologicznych sił Indian i doprowadzenie do tego, by żyli oni znacznie dłużej niż biali najeźdźcy. Jego elementem było wyprowadzenie części Inków na północ do Ekwadoru, do doliny, którą na cześć zniszczonej Vilcabamby, także nazwano Vilcabambą. To epizod z dziejów Inków bardzo mało znany. Na jego temat zamierzam napisać osobną książkę.

Czy kiedykolwiek później Indianie próbowali jeszcze odzyskać swoją niepodległość?

W 200 lat po upadku Vilcabamby, w latach 70-tych XVIII wieku, doszło do powstania Tupaca Amaru II. Condorcanqui – przywódca tej insurekcji uznawał się za spadkobiercę tradycji ostatniej inkaskiej stolicy i m.in. dlatego przyjął imię ostatniego króla Vilcabmaby. Ale po serii początkowych sukcesów i to powstanie upadło. Następny zryw wolnościowy miał miejsce w okresie, gdy w Europie trwały wojny napoleońskie, ale został on zdominowany przez Kreoli. Indianie byli w nim tylko mięsem armatnim i, gdy doszło do podziału politycznych łupów, niewiele mieli do powiedzenia.

Peru znasz jak własną kieszeń, czy podczas swoich podróży sam również poszukiwałeś śladów królestwa Vilcabamby?

W 2009 roku prowadziłem poszukiwania w rejonie Machu Pucara – jednej z inkaskich fortec znajdujących się na przedpolu Vilcabamby – ostatniej inkaskiej stolicy. Odnosiłem wrażenie, że do tej pory znana jest tylko część tej fortecy i że reszta jej pozostałości skrywana jest przez okoliczną dżunglę. Znaleziska, jakie razem z Arkadiuszem Paulem i Jarosławem Molendą, poczyniliśmy wtedy w selwie, zdają się to przekonanie potwierdzać. Poszukiwania te w przyszłości mam zamiar kontynuować.

Czy po napisaniu "Vilcabamby 1572" planujesz jakieś kolejne książki historyczne na temat Ameryki Południowej?

Pisanie książek historycznych ma na pewno swój czar. Nie ukrywam, że bardzo w tym zasmakowałem. Od czasu oddania na druku „Vilcabamby 1572”, do tej samej serii wydawniczej, napisałem dwie dalsze pozycje: „Cuzco 1536-37” oraz tom „Che Guevara w Boliwii 1966-67”. Obie książki, nakładem Bellony, mają ukazać się w przyszłym roku.

Dziękuję za rozmowę.

Roman Warszewski, Vilcabamba 1572, Wydawnictowo Bellona, 2011

źródło: Wywiad dla portalu turystyka.wp.pl
Historyczne BitwywywiadyVilcabamba 1572
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków