Pod podszewką świata
Już w lutym 2012 roku ukaże się się książka pióra znanej dziennikarki – Magdy Omilianowicz. Autorka przedstawia w niej sylwetki czworga podróżników,
którzy świat poznają świat chadzając własnymi, oryginalnymi ścieżkami. Jednym z bohaterów tej książki jest Roman Warszewski. Poniżej fragment wywiadu z nim, który znajdzie się w tej książce.
![](https://warszewski.info/images/articles/43/podpodszewka.jpg)
Roman Warszewski: - Myślę, że warto podejść do takiej podróży nie jak do przedsięwzięcia czysto turystycznego, ale żeby choć w jakimś stopniu się przygotować. Bo im człowiek więcej wie, tym więcej potem widzi. Tym bardziej rozumie to, co go otacza i tym bezpieczniej podróżuje. A podróż staje się przyjemna, kształcąca, pouczająca... Myślę, że warto do takich podróży podejść jak do pielgrzymki. Bo chodzi nie tylko o przemieszczanie się na zewnątrz, ale taka podróż powinna też inspirować do podróży do swego własnego wnętrza. Podróż w przestrzeni może być też podróżą do środka. Jeśli uda się coś takiego, to wtedy podróż jest udana. I prawdopodobnie do takich podróży będziemy wracać, staną się stałym elementem życia. Przerodzą się w coś nieodzownym. Tak było w moim przypadku. Sądzę, że każdy, kto tego raz zakosztuje, nie zechce z tego już nigdy zrezygnować.
- Dużo bagażu zabierasz ze sobą w podróż?
- Niewiele, ale mam w Limie... stały „podobóz”. Rzeczy, które zajmują dużo miejsca tam zostawiam i one czekają na mnie u rodziny Luz. Z Polski zawsze zabieram namiot - wypróbowany i niezawodny. Podstawą są dobre buty, najlepiej dwie pary, żeby można je było zmieniać. W warunkach andyjskich buty są podstawą. I odzież też – rzeczy dostosowane do jazdy konnej czy do jazdy na mule, bo w „interiorze” duże odcinki trzeba pokonywać wierzchem.
- Jesteś dobry jeźdźcem?
- Teraz już bardzo dobrze trzymam się w siodle, ale początki były różne...
- Zabierasz ze sobą leki?
- Tak, również środki roślinne w kapsułkach, mam taki zestaw, który zawsze wożę. Zawsze mam też jakiś silny antybiotyk, żebym w przypadku jak dochodzi do jakiejś silnej infekcji mógł szybko zadziałać. Podczas ostatniej podróży miałem takie dolegliwości, że myślałem, że skończy się amputacją palca u nogi. Przed wyjazdem pieniek spadł mi na stopę. Zapomniałem o tym, a tam na miejscu okazało się, że mam kłopot. Wtedy antybiotyk powolił mi wyjść z tego obronną ręką. Chociaż w Peru właściwie nie choruję. Może jestem już przyzwyczajony do miejscowych mikrobów.
- A malaria, zmora podróżników?
- Malaria w Ameryce Południowej nie jest tak groźna jak w Afryce. Trzeba jedynie uważać, żeby nie zostać pogryzionym przez meszki - takie małe muchy, które potrafią być bardzo dokuczliwe. Warto przed wyjazdem brać zestaw witaminy B. Jeżeli miesiąc przed wyjazdem będziemy przyjmować tę witaminę, różne robactwo będzie nas się znacznie mniej imać. To są środki proste, ale skuteczne.
- Co jeszcze zawsze zabierasz ze sobą w podróż?
- Kapelusz.
- To talizman?
- Nie, ochrona. Jak jedzie się w zarośniętym terenie na koniu, to gałęzie biją w twarz. Kapelusz przed tym nieźle chroni.
- Czyli kolejna podróża to będzie odkrywaniem zaginionych miast?
- W rejonie Vilcabamby istnieją jeszcze nieodkryte ruiny i już podczas poprzedniej ekspedycji próbowaliśmy ich szukać. Właściwie częściowo odnaleźliśmy i teraz chciałbym to kontynuować. To taka forteca, zlokalizowana - moim zdaniem - w poblizu indiańskiego przysiółka Urpipata. Dwa lata temu znaleźliśmy zarys fundamentów pewnych zabudowań, więc jest spora nadzieja na dalsze odkrycia.
- Peru to prawdziwa kopalnia nieznanego, prawda?
- Tak, pod każdym względem. Kraj jest cztery razy większy od Polski, a zamieszkuje go niespełna trzydzieści milionów ludzi.
- W swoich wyprawach dotarłeś też na prawdziwy koniec świat, do Wyspy Wielkanocnej...
-Tak, to rzeczywiście prawdziwy kraniec globu. Wyspa jest niesamowita choćby przez obecność słynnych kamiennych figur. Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę. Tym bardziej, że studiując zabytki pochodzące z peruwiańskiej prowincji Chachapoyas, odnalazłem wyraźne ślady, które mogą wskazywac na to, iż tak typowy dla Rapa Nui motyw Człowieka-Ptaka może być transpozycją ptasiego bóstwa wywodzącego się właśnie z Chachapoyas. Być może jest to jeszcze jeden dowód na realność transpacyficznych migracji ludów ze starożytnego Peru? Wszak chachapoyańskie nagrobki w formie kilkumetrowych ludzkich postaci do złudzenia przypominają słynne posągi z Wyspy Wielkanocnej!
Poza tym lokalne władze Rapa Nui chcą na wyspie zorganizować specjalną akademię, której zadaniem będzie reaktywowanie znajomości pisma rongo-rongo. Mam nadzieję, że będę mógł w tym pomóc!
- Roman, myślę, że będziesz musiał reinkarnować się kilkakrotnie, bo jednego życia nie wystarczy na zrealizowanie wszystkich twoich planów.
- Nie wiem czy warto o tym wspominać, ale coś jest w tym jest. Coś jest z tą reinkarnacją, bo kiedy po raz pierwszy przyleciałem do Peru to wydawało mi się, że już tam kiedyś byłem. Nie wiem, czy nie należałoby poddać się regresji hipnotycznej...
Brałem kiedyś udział w Czechach w „phowa” - w buddyjskiej medytacji śmierci. Polega to na tym, że człowiek uczy się podczas tej medytacji zachowania w momencie śmierci, bo wtedy - według buddyjskich wierzeń - można przeskoczyć kilka pięter, wcieleń i szybciej dojść do nirwany. To było niezwykle ciekawe i kształcące doświadczenie. Chodziłem też po rozżarzonych węglach. Lubię tego typu doświadczenia i wyzwania.
- Jesteś honorowym członkiem Centrum Medycyny Tradycyjnej w Limie. Za co otrzymałeś to wyróżnienie?
- Za propagowania w Europie andyjskich roślin leczniczych i publikacje na ten temat.
- Wróćmy jeszcze do początku. Do tego, że jesteś podróżnikiem, który nie lubi podróżować...
- Wiesz, każda podróż ma coś z umierania. Każda podróż, to jest tak jakby trochę umrzeć. Aż do tej ostatniej podróży, kiedy umiera się do końca.
- A co jest po śmierci według Romana Warszewskiego?
- Następne wcielenie.
- Kim w takim razie będziesz?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że dobrze na to pracuję w tej chwili.
- Spełniasz wiele życiowych ról. Kim jesteś najbardziej? Pisarzem, dziennikarzem, odkrywcą?
- Trudno mi o tym mówić i jakoś siebie definiować, ale pisanie jest dla mnie najważniejsze.
- A jak odpoczywasz? Umiesz odpoczywać?
- Kiedy dobrze mi idzie praca, jest ona najlepszą formą odpoczynku. Biernie odpoczywam rzadko, bo bierność, w sumie, jest dla mnie najbardziej męcząca.
- Jakie jest Twoje motto? Co cię napędza?
- Motorem jest ciekawość – co jest za rogiem, z kim spotkam się jutro, co się wydarzy. Czego się dowiem nowego i co mnie zadziwi. Co zrozumiem, a co nadal pozostanie zagadką... To są dla mnie bardzo ważne rzeczy.
- Co Cię interesuje?
- Zawsze substancja, zawsze esencja. Nie cienkusz i bicie piany
- A co zadziwiło Cię ostatnio?
- To, że zdarzają się w życiu sytuacje, których nikt by nie wymyślił. Zdarzają się sytuacje, które graniczą z cudem. I dokonują się na naszych oczach. Doświadczałem tego kilkakrotnie.
- A co jest w życiu najważniejsze?
- Szczęście i poczucie pełni