Pniewska, Warszewski, Karkosz i Skrzeczkowski w książce M. Omilianowicz


Wędrówka jest koniecznością

Navigare necesse est, vivere non est necesse - żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest - mawiali starożytni. Dla czwórki bohaterów książki Magdy Omilianowicz "Pod podszewką świata" stare, łacińskie powiedzenie mogłoby zaczynać się inaczej. Peregrinatio necesse est, gdyż to wędrówka jest koniecznością. Koniecznością uświadamianą od dzieciństwa, wpływającą na kolejne życiowe wybory, zmuszającą do rezygnacji z poczucia bezpieczeństwa i wygody.
Czytając dociekliwe, czasem wręcz intymne rozmowy z czterema fascynującymi wędrowcami - Matyldą Pniewską, Romanem Warszewskim, Adamem Karkoszem i Maksem Skrzeczkowskim - szukamy odpowiedzi na pytanie, co ich tak gna? Co sprawia, że przychodzi dzień, gdy muszą spakować torby, pożegnać rodzinę, przyjaciół i wyruszyć w nieznane? Dlaczego, tak jak inni, nie potrafią usiedzieć spokojnie na miejscu? Magda Omilianowicz, zapewne nieprzypadkowo, wybrała tak różniących się od siebie rozmówców, których - prócz podróżowania - łączy imponujące CV, wszechstronność, równoczesne uprawianie wielu zawodów oraz znajomość wielu języków. Maks Skrzeczkowski, znany jako autor rządowej kampanii billboardowej przeciw przemocy i animator kulturalny,na pozór niewiele ma wspólnego z Adamem Karkoszem, właścicielem biura turystycznego ze Śląska. Matyldę Pniewską, istruktorkę nurkowania i właścicielkę domu na plaży w Zanzibarze sporo dzieli od Romana Warszewskiego, dziennikarza i pisarza, który z wyjątkową szczerością przyznaje, że tak w zasadzie to nie lubi podróżować, bo każda podróż ma w sobie coś z umierania.. Dlaczego więc kilka razy w roku pakuje, z niechęcią, plecak, zostawia w Gdyni żonę, syna, odpowiedzialną pracę, by wyruszyć na odległy kontynent? - Z ciekawości świata - odpowiada Warszewski, dla którego potrzeba poznania jest ważniejsza od niewygód i ryzyka.
Autorka szuka najpierw korzeni. Kim byli rodzice podróżników? Czy też podróżowali? Jakie wartości zaszczepili swoim niespokojnym dzieciom? Matylda Pniewska i Maks Skrzeczkowski to dzieci artystów. Maks opowiada, że jako mieszkające w Kazimierzu Dolnym dziecko rzeźbiarza i poetki myślał, że każdy człowiek jest artystą, a o istnieniu hydraulików i budowlańców dowiedział się dopiero w szkole. Matylda z czułością nazywa mieszkanie z dzieciństwa pełnym twórców domem wariatów. Z kolei Roman Warszewski, urodzony w Elblągu syn germanistki i inżyniera, pasję poznawczą zawdzięcza matce. To ona, najpierw czytając synowi, a potem podsuwając mu książki Fiedlera, Dziewanowskiego, Heyerdahla, sprawiła, iż pojawiła się fascynacja światem niepoznanym. Fascynacja, która sprawiła, iż licealista ze średniej wielkości miasta w socjalistycznej Polsce postanowił studiować pismo z dalekiej Wyspy Wielkanocnej. Kilkunastolatek zaczął korespondować z uznanymi naukowcami na Zachodzie, pisał także do samego Thora Heyerdahla. Przez długi czas odpisujące mu sławy były pewne, że mają do czynienia z dojrzałym, uznanym polskim naukowcem. Ostatecznie udało mu się, jako pierwszemu człowiekowi na świecie, przed maturą odczytać pismo rongo-rongo. Dzieciństwo Adama Karkoszy było o wiele trudniejsze. Po przedwczesnej śmierci matki i ponownym małżeństwie ojca, macocha zamierzała oddać Adama i jego rodzeństwo do domu dziecka. Już jako jedenastoletni chłopak zaczął ciężko pracować. Równocześnie chodził do szkoły, opiekował się młodszym rodzeństwem. Dopiero w wojsku zdał maturę, co pozwoliło mu na podjęcie studiów...
W książce "Pod podszewką świata" czytamy, że zwiedzać świat można na różne sposoby. Niekoniecznie z okien autokaru wycieczkowego. Niektórzy, jak Matylda Pniewska wchodzą do głębin, by po wynurzeniu się z nich lepiej zrozumieć drugiego człowieka. Skrzeczkowski
oprócz egzotycznych krajów Azji ( w Indiach, w ramach wolontariatu, pomagał siostrom z zakonu Matki Teresy) i Afryki, poznawał także Europę.. Jako obserwator uczestniczył w pamiętnych wyborach, tuz po Pomarańczowej Rewolucji, na Ukrainie. Postanowił też w nietypowy sposób zwiedzić Polskę. Za jedyne 400 złotych, otrzymane od władz samorządowych za osiągnięcia w dziedzinie kultury wyruszył na wyprawę w osiem dni dookoła Polski. Podczas zimy stulecia w 2010 r. , przemieszczając sie pociągami, odwiedził dwadzieścia polskich miast. Zastosował niespotykany klucz - wszędzie czekał na niego (zaprzyjaźniony lub polecony przez znajomych) mieszkaniec, który prowadził podróżnika w miejsce, gdzie - jako obcy - nigdy by nie trafił. W ten sposób Skrzeczkowski w Rzeszowie odwiedził lokal, w którym zamiast stołów stały trumny, w Zakopanem nauczył się od "człowieka z siekierą", jak ugotować kwaśnicę, a w Szczecinie musiał wyruszyć z ekipą, wykonującą roboty wysokościowe na na odświeżanie dachów. Podróże to nie tylko przyjemność, to także niebezpieczeństwa. Adam Karkosz, były polski żołnierz z kontyngentu ONZ na Wzgórzach Golan, absolwent Politechniki Śląskiej i Instytutu Fotografii w Nowym Jorku, taternik jaskiniowy, został wraz z grupa turystów, porwany w Jemenie. Udało mu się przeżyć atak dengi, czyli gorączki krwotocznej, której nabawił się na pustyni Atakama. Na tę straszliwą chorobę nie ma lekarstwa, chory cierpi na potworne bóle głowy, a z oczu, uszu, nosa, z każdego otworu ciała cieknie krew. Wraz z Karkoszem na dengę zachorowało 125 osób. Był jedną z dwóch, które przeżyły. Pniewska spotykała się z kanibalami, a Roman Warszewski, by napisać książkę "Pokażcie mi brzuch terrorystki", musiał dostać się na teren w Peru, opanowany przez lewackich terrorystów ze Świetlistego Szlaku. Tych samych, którzy w nocy z 16 na 17 lutego 1990 roku zamordowali dwóch polskich zakonników...
Oprócz przygód, ciekawostek związanych z podróżą, przydatnych informacji, książka Magdy Omilianowicz pozwala nam choć trochę poznać ludzi, którzy pod podszewkę świata zaglądają. A zdjęcia, zamieszczone po każdym wywiadzie pokazują nie tylko ich twarze, ale także pasje.
Jeden z najbardziej znanych współczesnych polskich podróżników, Marek Kamiński, powiedział kiedyś, że niezależnie od celu wyprawy, po prostu "dobrze być w podróży".Dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą zwiedzać świata, ta książka sama w sobie może stać się podróżą. Bo przecież peregrinatio necesse est...
Anna Chamier
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków