25 VIII Vilcabamba czyli Espiritu Pampa


Dalej fotografujemy ruiny. Niestety, w porównaniu ze stanem sprzed 4 lat Vilcabamba wiele straciła ze swego uroku. Oczyszczanie ruin stale postępuje, co ruiny powolnie pozbawia niepowtarzalnego uroku osaczenia przez wieczną zieleń amazońkskiego lasu. Może zabrzmi to okrutnie, ale Vilcabamba powoli zaczyna pryzpominać dobrze skoszony trawnik. Świat schodzi na psy - nawet tu, na krańcach ekumeny, a w oku kręci sie łza. Co się stanie, gdy któregoś dnia doprowadzona zostanie tu szosa?

W nocy leje jak z cebra. Strach pomysleć, jak sie stąd wydostaniemy, bo przecież na trasie z Kiteni do Quillabamby pojazdy rzeki pokonuja brodami - bez mostu. Biorą rozpęd i... jazda przez rzekę!


Vilcabamba to zielone Pompeje. Lawę zastępuje tu espansywny, wiecznie zielony las. Ale jak długo jeszcze?


Pampa Eromboni to coś w rodzaju przedmieścia Vilcabamby. To tu, w sierpniu 1911 roku dotarł Hiram Bingham, ale ruiny uznał za zbyt mało okazałe, by mogły być pozostałościami ostatniej inkaskiej stolicy. Że jest to część Vilcabamby udowodnił dopiero w 1964 roku inny Amerykanin - Gene Savoy.
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków