26. VIII Adios, Vilcabambo!
Kolejnego dnia, około 4 rano zwijamy obóz. Na szczęście w nocy przestało padać i namioty nie są przesdnie mokre. Zrobiliśmy dwoma aparatami i trzema obiektywami około tysiąca zdjeć, na dodatek w dobrym świetle. Mamy więc to, co chcieliśmy, nic tu już po nas, nie będziemy przecież czekać na senderystów, którzy cały czas krąża po okolicy.
Oto główna "huaca" - święta skala, wokół której przez dziesieciolecia (a może stulecia) rozrastała się Vilcabamba.
Americo, który jest szcześliwy, że zobaczył swoje zdjęcie w mojej ksiażce o Vilcabambie mułem pomaga nam przenieść plecaki i zwinięte namioty do Chontapampy, a tam bierzemy duży rozbieg, dobrze sie odbijamy i fruuu... - około dwunastej w nocy lądujemy w Cuzco. (O tym jak tego dokonać kiedyś napiszę osobny artykuł!)
Ostatnia noc w Vilcabambie.
Jeszcze przed wschodem słonca opuszczamy ostatnią stolicę Inków.