W najnowszym kwartalniku "
Kontynenty" (bez wątpienia najlepszym podróżniczym czasopiśmie w Polsce) znajdziecie mój obszerny artykuł o wyprawie do
Pusharo – największego petroglifu w peruwiańskiej Amazonii.
W artykule pt "
Pusharo. Wyprawa do ściany" piszę, czym jest ów gigantyczny petroglif (że być może zawiera on informację, gdzie znajduje się legendarne Eldorado) i jak można do niego dotrzeć (o tym decyduje to, czy w prowadzących do niego rzekach jest wystarczająca ilość wody).
Była to naprawdę niezwykła wyprawa, pozwalająca obcować nie tylko z najbardziej archaiczną historią Ameryki prekolumbijskiej, ale także z niepowtarzalną, dziewiczą przyrodą. Smaku temu przedsięwzięciu dodawał fakt, że w Pusharo byliśmy pierwszymi Polakami. Nawet założyciel parku biosfery Manu, na którego terenie petroglif się znajduje - Jan Kalinowski (nasz rodak przez dziesięciolecia mieszkający w Peru) nigdy tam nie dotarł. Ja natomiast docierając do tej kamiennej ściany, stanąłem niejako pod ścianą. Otarłem się o śmierć. Szczegóły w artykule.
W najnowszym numerze kwartalnika "Kontynenty" – spadkobiercy dawnego miesięcznika noszącego ten sam tytuł - w artykule "Vilcabamba raz i drugi", znana podróżniczka (i nie tylko!) Elżbieta Dzikowska pisze o tym, jak razem ze mną w czerwcu tego roku znów dotarła do dawnej ostatniej stolicy Inków - Vilcabamby. Przypomnę, że w podróż tę wybrałem się z Elżbieta, bo od pewnego czasu piszę jej biografię, a jej powrót do Vilcabamby po 41 latach po jej pierwszym pobycie w tym ważnym, historycznym miejscu, jest istotnym elementem tej książki.
Elżbieta w swym artykule koncentruje się na swej pierwszej podróży do Vilcabamby, ale na temat naszej wspólnej podróży także sporo opowiada. Czytamy tam m.in.:
Czterdzieści lat temu i trochę więcej, kiedy prowadziłam dział Ameryki Łacińskiej w ówczesnym miesięczniku Kontynenty, otrzymałam list od 16-tetniego ucznia z Elbląga. Zwierzał mi się, że zamierza rozwiązać zagadkę rongo-rongo - pisma z Wyspy Wielkanocnej. (...) [A] kiedy kilka lat temu ambasada Peru poprosiła mnie, żebym wręczyła nagrodę autorowi książki o tym kraju, okazało się, że jest nim właśnie Roman Warszewski, ów młody człowiek, który nie zaniechał swych zainteresowań i jego pasją stała się Ameryka Łacińska. O Peru zdążył już napisać kilka książek, odbył wiele ciekawych wypraw po tym kraju, ożenił się z Peruwianką. I oto Roman Warszewski zadzwonił do mnie w ubiegłym