Pisco sour. Peruwiański procentowy specjał


Polska ma wyborową, Meksyk – tequilę, Francja – burgunda, Szkocja – whisky, a Ameryka – whiskey. A co z Peru? Peru ma pisco sour. Trunek tak specyficzny i o tak niezapomniany w smaku, że bardzo wiele krajów chce się do pisco sour przyznać. (Np. Chilijczycy twierdzą, że pisco sour jest ich; że Peru je sobie tylko przywłaszczyło; zresztą Ekwadorczycy też utrzymują coś bardzo podobnego.) Ale pisco sour ponad wszelką wątpliwość jest peruwiańskie, bo Pisco to słynny (i ważny) peruwiański port i właśnie tam wytwarzana jest wódka, będąca jednym z najistotniejszych składników pisco sour.

Co wyróżnia pisco sour od innych alkoholowych napitków? Przede wszystkim delikatny, aksamitny, słodkawo–kwaskowy smak. No i aromat – po prostu zniewalający. A jedno i drugie trunek ten zawdzięcza wchodzącym w jego skład starannie dobranym ingrediencjom: ubitemu białku, cukrowi trzcinowemu, cynamonowi, oczywiście samemu pisco oraz niezastąpionemu sokowi z limonek.

Jak zatem pisco sour skutecznie przygotować? (Podaję przepis dla jednej osoby. Ilości – w zależności od liczby głów do napojenia – należy odpowiednio przemnożyć.)

Najpierw trzeba ubić białko z jednego jajka, a następnie zmiksować je z cukrem trzcinowym, z solidną porcją soku z limonek oraz ze szczyptą cynamonu. Następnie do tego wszystkiego dodać trzeba pół szklaneczki pisco (w naszych warunkach z braku laku można posłużyć się dowolną 40–procentową białą wódką). Potem całość należy ponownie zmiksować z kilkoma kostkami lodu i... pisco sour jest gotowe – do wypicia, do skuszenia się na nie, do smakowania go, do delektowania się tym, jak smakuje kwintesencja peruwiańskości w kieliszku.

Co można jeszcze ewentualnie zrobić? Brzegi kieliszków można zwilżyć i przyozdobić cukrem trrzcinowym wymieszanym z drobno zmielonym cynamonem. A potem? Potem już pozostaje tylko jedno – wzniesienie toastu ZA WASZE I NASZE, NA ZDROWIE!

Wznieśmy go więc, tym bardziej, że jest wyjątkowa okazja: książka „Wyprawa Vilcabmba-Vilcabamba. Śladami wojownika, którego nie imał się czas” oraz album „Zielone Pompeje. Drogami Inków do Machu Picchu i jeszcze dalej” są już w drukarni i wiadomo już nawet, jak szerokie będą miałym szerokie grzbiety (co wskazuje na duże zaawansowanie procesu drukowania). Tylko liczyć (nomen omen) nieliczne dni, gdy ciepłe egzemplarze obu tytułów zaczną trafiać ma księgarskie i internetowe lady...
Peru od kuchniprzepisyPisco sour
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków