Papa a la huancaina czyli ziemniaki po huancajsku


W Andach, w Peru, na południe od dawnej krótkotrwałej stolicy tego kraju - Jauji, jest spore, dynamicznie rozwijające się miasto Huancayo. To duże centrum handlowe i przemysłowe. Słynie z bardzo smacznej kuchni. Ma nawet swoje danie herbowe – papa a la huncaina, ziemniaki po huancajsku. To danie, które najczęściej serwowane jest jako przystawka, ale gdy sporo go nałożyć na talerz, z powodzeniem może także uchodzić za bezmięsne danie główne.

Ciekawostką jest to, że w Polsce znany jest bardzo podobny specjał – w Wielkopolsce: są to ziemniaki z twarogiem (jak mawiają Poznaniacy – kartofle z gzikiem). Papa a la huancaina to potrawa nieomal bliźniacza, z jedną różnicą: dzięki drobno zmiksowanuym czerwonym papryczkom jest zdecydowanie bardziej pikantna.

Jak przygotowujemy ziemniaki po huancajsku?

Jak wiele dań z wysokich gór – danie jest bardzo proste do przyrządzenia. Najpier miksujemy twaróg z uprzednio zmiksowanymi czewonymi papryczkami, z dwoma żółtkami, oliwą i posiekaną na drobno pietruszką, aż powstanie jednorodna różowawo-zielonkawa masa, którą doprawiamy solą i czarnym pieprzem. Na chwilę ją odstawiamy. W tym czasie gotujemy ziemniaki w mundurkach. Po ich ugotowaniu, obieramy je i pokrywamy uprzednio zmiksowanym twarogiem ze wszystkimi dodatkami. Całość dekorujemy dwoma rozkrojonymi ugotowanymi na twardo jajkami, pozbawionymi pestek zielonymi oliwkami i liśćmi sałaty. I podajemy to do stołu.

Proste, prawda?

Smacznego!
Peru od kuchniprzepisyPapa a la huancaina
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków