Chachapoyas–Pusharo 2015. Dzień ósmy, dziewiąty, dziesiąty. Chachapoyas –Cuzco: autobusowy maraton. Podróż bez końca
Po powrocie spod wodospadu Gocta do Chachapoyas nagle okazuje się, że będzie problem z załatwieniem biletów lotniczych z Tarapoto (najbliższe lotnisko) do Limy i z Limy do Cuzco. Odnosimy wrażenie w agencji, która zaoferowała, że załatwi nam takie połączenie, chcą nas najnormalniej w świecie oszukać: że chcą zainkasować zaliczkę na zakup biletów, a potem… – szukaj wiatru w polu. Nie będzie ani pieniędzy, ani przelotu.
Ale nie z nami takie numery. Nie po to zjadłem zęby na podróżowaniu po Ameryce Łacińskiej, żeby czegoś takiego nie wyczuć i by dać zrobić się w konia. Zaliczki po prostu nie wpłacamy i po krótkiej naradzie decydujemy się, że z Chachapoyas wyjedziemy taką samą drogą, jak przyjechaliśmy: autobusem. Do Limy zajmie nam to dobę, po czym z Limy będziemy chcieli natychmiast złapać połączenie do Cuzco. Oznacza to, że najbliższe dwie doby spędzimy w podróży. Dwa dni i dwie noce w autobusie! Damy radę? Jesteśmy umiarkowanymi optymistami. A optymizmu dodaje nam świadomość, że rezygnując z samolotu, sporo zaoszczędzimy. Tym bardziej, że jeszcze dodatkowo odpadną nam dwa noclegi.
Przed wyjazdem z Chachapoyas idziemy jeszcze do małego muzeum archeologicznego na Plaza de Armas. To maleństwo, kilka mumii, trochę ceramiki, nieco ozdób. I jeden szczególnie interesujący eksponat: niewielki półmisek z wizerunkiem wielkiej pełnomorskiej płaszczki – „manty”. To jakże jasny dowód kontaktów dawnych Chachapoyan z oceanem! Trudno byłoby tego nie skojarzyć z jakże charakterystycznym wiosłem w stylu Wyspy Wielkanocnej z muzeum w Leimebambie, więc to oczywiście skojarzam. I zastanawiam się: czy istnieją jakieś prace na temat kontaktów Chachapoyan z kulturą Mochica z wybrzeża? Wszak obie kultury rozwijały się w tym samym czasie, a Mochikowie byli znakomitymi żeglarzami. Dowodzą tego wizerunki ich pełnomorskich jednostek pływających z drzewa balsa, choćby te odkryte w nadbrzeżnym Tucume.
A potem zaczyna się nasza dwudniowa autobusowa odyseja. Najpierw przez góry do oceanu i wzdłuż wybrzeża do Limy (dokąd docieramy następnego dnia około południa), a następnie, po ledwie trzygodzinnej przerwie, dalej do Cuzco (dokąd docieramy kolejnego dnia około piętnastej, dokładnie po 50 godzinach od wyjazdu z Chachapoyas). I, o dziwo – wcale nie jesteśmy zmęczeni. Dwukondygnacyjne autobusy firmy CIVA naprawdę są bezkonkurencyjne. Jasne, jesteśmy trochę wymięci, trochę głodni, trochę niewyspani, ale bardzo zadowoleni. Zadowoleni, że zdążyliśmy na czas. Bo za kolejną dobę w Cuzco ma się zacząć nasza nowa przygoda. Szlakiem Hirama Binghama – „odkrywcy” Machu Picchu, mamy ruszyć ku tym najsłynniejszym ruinom w dolinie Urubamby.
CDN
PS: O wyprawie Chachapoyas–Pusharo 2015 będę opowiadał 9. listopada 2015 roku o godz. 19.00 w kawiarni podróżników Południk 18 w Gdańsku. Natomiast już 22. listopada o godz. 17.00 w księgarni „Matras” w Galerii Bałtyckiej w Gdańsku-Wrzeszczu, w ramach Dni Książki Historycznej będę podpisywał moje cztery książki z serii Historyczne Bitwy, które opublikowała Bellona. Na oba spotkania wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam!
Chachapoyas–Pusharo