Chachapoyas – Pusharo 2015. Dzień dwunasty. Śladami Hirama Binghama.
Salapunku
Męska część wyprawy – Kazik i Jasiu, wiadomość o tym, że kości zostały rzucone i że po wpłacie kolejnej zaliczki na zezwolenia na wejście do Pusharo eskapada do tego miejsca raczej już nas nie ominie, przyjmuje z pewną rezygnacją. Bo nazwa Pusharo nie kojarzy im się z niczym konkretnym, co najwyżej z wielką niewiadomą co to takiego, z rojami moskitów i trudami niekoniecznie wartymi znoszenia. Natomiast Asia – żeńska część wyprawy – jest zachwycona. Zdaje sobie sprawę z tego, że dotarcie do Pusharo to wielka gratka i niepowtarzalna okazja. Poza tym grozi nam przecież (co mamy jeszcze sprawdzić), że w Pusharo będziemy pierwszymi Polakami. Nawet Jan Kalinowski, Polak, przyrodnik i założyciel parku Manu tam nie był. A że będą komary, „zancudos” i tylko trochę mniej węży? Trudno. Coś za coś. Nie ma róży bez kolców.
A z rana ruszamy na szlak Hirama Binghama. Samochodem dojeżdżamy do miejscowości Chilca w Dolinie Urubamby, by stamtąd dalej ruszyć już pieszo. Początek nie jest zbyt ciekawy, bo zza masywu La Veronica wściekle wieje, co z drogi unosi tumany kurzu. Sytuacja poprawia się dopiero za wioską Piscacucho. Za nią wchodzimy na prastarą drogę Inków.
Pierwsze ruiny na szlaku to Salapunku („sala” – ruiny; „punku” –brama). Spore kamienne konstrukcje, które Bingham w swoim opisie określał jako „Małe Sacsayhuaman”. Szczególnie piękny jest trapezoidalny portal, dzięki któremu z niższego poziomu ruin można dostać się na poziom wyższy. Na nim znajdują się pozostałości pomieszczeń mieszkalnych, w tym sporej „kallanki” – dużego, prostokątnego budynku, w którym Inkowie zwykli przyjmować gości i w którym – w porze deszczowej (by ją jakoś przetrwać) – urządzali wielodniowe libacje kukurydzianą wódką – „chichą”. Przechodząc tędy Bingham zastanawiał się, czy Salapunku zostało wzniesione przez zbuntowanego Manco Inkę w tym samym okresie, kiedy dalej w górach (a właściwie za górami) budowano powstańczą stolicę, Vilcabambę. W jego książce pt. „Inca Land” czytamy: „It is possible that Salapunco was built by the tribes occupying the fastnesses of Uilcapampa as an outpost to defend them against enemies coming down the valley from the Ollantaytambo.
Dziś pomysł ten należy uznać za chybiony. Salapunku musiało powstać znacznie wcześniej niż Vilcabamba (u Binghama Uilcapampa). Jest zbudowane zbyt starannie, ze zbyt wielkich kamieni. W okresie Vilcabamby budowano natomiast bardzo pospiesznie, zwykle z „pirki” – niewielkich, nieobrobionych skalnych odłamków. Bo na coś lepszego nie było już czasu, bo Hiszpanie byli zbyt blisko, zbyt mocno Indianom deptali po pietach. Salapunku powstało więc najpewniej w tym samym okresie co Ollantaytambo i stanowiło jego pierwszy szaniec, mający w wąskim wąwozie Urubamby zatrzymać ewentualny napór Indian Antis. Patrząc z drugiej strony – Salapunku było najpewniej ważnym punktem kontrolnym na drodze wiodącej do Machu Picchu, letniej rezydencji inki Pachacuteca, dokąd – co potwierdzają wykopalisko – dotrzeć mogli tylko wybrani.
Owo miejsce – Bingham pisał w dostępnym po polsku „Zaginionym mieście” – to „(…) naturalna brama do starożytnej prowincji, (…) [która] od wieków pozostawała zamknięta w wyniku połączonych wysiłków przyrody i człowieka. Urubamba przebijając się przez granitowy grzbiet tworzy [tu] progi zbyt niebezpieczne do przebycia i urwiska, na które można się wspiąć – jeśli w ogóle – z ogromnym wysiłkiem i znacznym ryzykiem.”
My właśnie przekraczaliśmy jej próg.
PS: W środę, 21. października, o godz. 17.30 w audycji Michała Turka w Radiu Plus będę opowiadać o Meksyku. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do radioodbiorników. Albo do słuchania w Internecie.
Natomiast w czwartek, 22. października, od godz. 17.00, w ramach Dni Książki Historycznej, w księgarni Matras w Galerii Bałtyckiej w Gdańsku–Wrzeszczu, będę podpisywał cztery moje książki wydane przez Bellonę. Również zapraszam!
Chachapoyas–Pusharo