Chachapoyas – Pusharo 2015. Dzień dwunasty – cd. Śladami Hirama Binghama. Patallacta
Zaraz potem, na przeciwnym brzegu Urubamby pojawiają się ruiny Patallacta, które z innej perspektywy, w drodze do Przełęczy Martwej Kobiety, widziałem i fotografowałem 3 lata temu. ( Właśnie wtedy narodził się pomysł, by przy pierwszej nadarzającej się okazji ruszyć trasą wzdłuż drugiego brzegu rzeki, którą teraz idziemy.) To przepiękne miejsce, bo i Patallacta („pata” – taras; „llacta” –miasto) to piękne ruiny pełne półkoliście uformowanych, znakomicie zachowanych tarasów uprawnych. Ich cienie układają się teraz w ten sposób, że podkreślają kamienne krawędzie. Jest późne popołudnie, zaraz zacznie się magiczna godzina, magiczny kwadrans fotografów i fotoreporterów, gdy słońce jest już nisko, ale nadal daje jeszcze sporo światła i gdy łagodne cienie zastępują najlepszy fotograficzny retusz. Poza tym jakże dobrze jest zobaczyć coś już znanego z odmiennej perspektywy i w całkiem innym świetle.
Bingham w „Inca land” tak to opisywał: „(…) on top of a series of terraces we saw the extensive ruins of Patallacta (…), an Inca town of great importance. It was not known to Raimondi or Paz Soldano, but is indicated on Wiener’s map, although he does not appear to have visited it. We have been unable to find Any reference to it in the chronicles. (…) The symmetry of the buildings, their architectural idiosyncrasies such as niches, stone roof–pegs, bar–holds (…) indicate an Inca origin. At what date these (…) [buildings] flourished, who built them, why were they deserted, we do not yet know (…).”
W „Zaginionym mieście Inków” Bingham dalej dzielił się swoimi wątpliwościami: „Indianie, którzy mieszkają w sąsiedztwie, są nieświadomi swej historii (…). Zupełnie możliwe, że region ten był w całości zamieszkany i uprawiany, zanim Inkowie byli w stanie kontrolować dolinę Cuzco i inne bardziej dostępne tereny uprawne. Pierwotni mieszkańcy musieli bardzo odczuwać brak miejsca i dlatego osiedlali się w górnych partiach dolin tego niegościnnego regionu. Pod pewnym względem odpowiada to teorii (…) [zgodnie z którą] pierwotni mieszkańcy Cuzco zostali usunięci ze swych żyznych dolin przez hordy barbarzyńców, przybyłych z boliwijskiego „altiplano” i znaleźli na kilkaset lat schronienie w tym górzystym kraju, który w końcu stał się zbyt przeludniony, aby mógł zapewnić wygodne życie, więc wywalczyli sobie drogę z powrotem do Cuzco.”
Dziś wiemy już znacznie więcej. Wiemy, że Patallacta była jednym z satelickich osiedli otaczających Machu Picchu, zamieszkiwanych głównie przez rolników, których zadaniem było zaopatrywanie Machu Picchu w żywność i powstało mniej więcej w tym samym czasie co kompleks, który miało wspierać, a więc w czasach inki Pachacuteca. Podczas gdy Machu Picchu było rodzajem rezydencji, pałacu i okna wystawowego, potrzebowało zaplecza. Jednym z jego elementów było właśnie Patallacta – miasto pozbawione jakichkolwiek fortyfikacji, za to otoczone wieńcem niezwykle starannie uformowanych tarasów uprawnych. Piszę o tym w albumie „Zielone Pompeje. Drogami Inków do Machu Picchu i jeszcze dalej”, dokąd zainteresowani tematem powinni zajrzeć.
Po godzinie szesnastej docieramy do niewielkiej wioski. Obóz rozbijamy tu za nią, na przestronnej, nieco pochyłej łące, czyli „pampie”, naprzeciw parterowej szkoły. Jak to Andach, bardzo szybko się ściemnia, w dole huczy Urubamba i biegnie kolejowy tor wiodący do Aguas Calientes – stacji u podnóża Machu Picchu. Przez rzekę przerzucony jest wiszący most. Szary i zakurzony, ale jakoś mi dziwnie znajomy. „Zaraz, zaraz – myślę. – Czyżbym ja już go kiedyś widział? Tylko…, czy nie był on wtedy błyszczący i świeżo odmalowany? Czyżby to była Qoriwayrachina? Miejsce, w który przed laty po raz pierwszy wchodziłem na drogę Inków – tę drogę, która biegnie po drugiej stronie rzeki?”
CDN
Chachapoyas–Pusharo