Winny jestem tu kilka słów o Zbigniewie Szczepanku, Autorze portretu Elżbiety Dzikowskiej w kolorze żółto–niebieskim, o którym pisałem tu kilka dni temu.
Zbyszek – mogę tak napisać, bo jest on moim wieloletnim Przyjacielem, którego poznałem dzięki innemu mojemu Przyjacielowi, nieżyjącemu już Grzegorzowi Rybińskiemu – jest w tej chwili jednym z najwybitniejszych polskich akwarelistów. Sławę zyskał przede wszystkim jako „portrecista” niemalże wszystkich polskich zamków i historycznych budowli obronnych, czego rezultatem są 4 pokaźne albumy – dwa wydane przez Tower Press, a dwa pozostałe przez Bernardinum (w ich liczbie znajduje się także wielce unikatowy album o zamkach na Kresach). Władysław Zawistowski, zapowiadając pierwszy album z tej serii pisał o Szczepanku: ”To wybitna i niezwykła postać (…). Rodowity gdynianin (ur. 1933 na Oksywiu) jako młody człowiek – uległszy „zewowi morza” – ukończył studia w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej i pływał jako nawigator na ORP „Błyskawica” i ORP „Gryf”. Żegluga pod gwiazdami tak go fascynowała, że obronił doktorat z astronawigacji, która następnie przez 10 lat wykładał w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej, a następne 10 – w Wyższej Szkole Morskiej. (…) Jednak od wielu lat najważniejszą pasją Zbigniewa Szczepanka jest malarstwo, ściślej – akwarela, w której osiągnął prawdziwe mistrzostwo i pozycję jednego z czołowych twórców polskich. (…) Niezliczone [jego] podróże (…) po całym kraju, połączone z odwiedzaniem kolejnych zabytkowych budowli zaowocowały fascynującym

19. marca Elżbieta Dzikowska – podróżniczka, autorka książek, niezliczonych filmów i historyk sztuki (przedstawiać nie trzeba), obchodzi swoje 80-te urodziny. Z tej okazji w domu Jubilatki w Warszawie- Międzylesiu spotkać ma się 80 osób. Jestem jednym z zaproszonych. I nie mogę się tej imprezy doczekać. Dobrze bowiem znam Elżbietę Dzikowską, niezmiernie ją cenię i cieszę się, iż uznała, iż tego Ważnego Dnia powinienem znaleźć się w gronie jej Przyjaciół. Po raz pierwszy spotkałem Ją równo 40 lat temu, gdy z Tonim Halikiem, w 1977 roku, odwiedziła mnie w Elblągu, gdzie wtedy mieszkałem. Po latach znajomość tę odnowiłem. Od jesieni zeszłego roku, jestem częstym gościem w Jej domu. Zacząłem bowiem pracę na jej biografią (okoliczności w jakich do tego doszło i ile z tym związanych było perypetii, to temat na osobną książkę, która najpewniej kiedyś także powstanie). Chyba nic w tym pisarskim przedsięwzięciu mnie już nie zatrzyma. Zdradzę, że w czerwcu tego roku, razem z Elżbietą Dzikowską wybieram się do Peru – do Vilcabamby, dokąd Jubilatka chce odbyć podróż sentymentalną i wrócić 40 lat po tym, jak była tam z Tonym Halikiem. Tym razem będzie tam ze mną. Z Vilcabamby mamy zamiar udać się do Choquequirao lub do Huchuy Qosqo – Małego Cuzco i na doroczne obchody Inti Raymi, mające miejsce 24. Czerwca w Cuzco. Podróż tę, począwszy od 6. czerwca, będę tu, dzień po dniu, relacjonował. Na razie jednak jadę na urodziny –