Po wizycie w Muzeum Inkwizycji idziemy oglądać najstarsze mury Limy. – Lima, na dobrą sprawę, nie była powinna w ogóle powstać – mówi Piotrek Małachowski. – Można powiedzieć, ze powstała przez pomyłkę, a dziś, w tej lokalizacji, na jej budowę nikt nie wydałby zgody. Bo miejsce, w którym Pizarro w 1536 roku postanowił założyć nową stolicę podbijanego przez siebie kraju, w ogóle się do tego nie nadawało. Była tu tylko pustynia i mała, okresowo wysychająca rzeczka Rimac, której nazwa – być może – stała się inspiracją dla przyszłej nazwy stolicy. Ale akurat był styczeń, czyli pełnia tutejszego lata, świeciło słońce i w wielu miejscach kwitła nawet pustynia. I to Pizarra zmyliło. Nie miał pojęcia, że gdy minie luty, przez pozostałą część roku pogoda jest tu nieznośna – niebo jest ciągle zasnute chmurami i wszechobecna jest „garua” – ni to mgła, ni mżawka.
– Poza tym w 1535 roku na peruwiańskim wybrzeżu pojawił się Pedro de Alvarado, którego Pizarro uznawał za konkurenta – dodaję. – I dla tego na wybrzeżu też trzeba było wyraźnie zasygnalizować obecność prekursorskiej grupy konkwistadorów, którzy nie potrzebowali więcej kandydatów do podziału zdobywanych bogactw.
– Poza tym Pizarro bardzo nie lubił gór – konkluduje Piotr. – Nowa stolica na wybrzeżu miała stworzyć iluzję bliskości Panamy, skąd Pizarro przybył, jak równie bliskości jeszcze bardziej odległej Hiszpanii.
W czasach Pizarra Limę tworzył prostokąt o bokach 1000 i 600 metrów. Dziś to z górą 100 km nieprzerwanej
To właściwie już wieczór, nie dzień. Gdy samolot KLM mięciutko siada na pasie lotniska Jorge Chavez w Limie, zapada już właściwie zmrok. Potem, gdy taksówką przebijamy się przez niezmierzone korki między Callao (gdzie znajduje się lotnisko), a historycznym centrum Limy, jest już w zasadzie noc.
Te korki to coś nowego. Gdy byłem tu ostatni raz, peruwiańską stolicę, mimo jej 9 milionów mieszkańców, było dość łatwo przejechać z jednego krańca na drugi. Wielkie miasto było zaskakująco przepustowe. Teraz coś się zatkało. I to jeszcze jak! Dlaczego? – Bo w Limie zaczęto budowę metra – mówi taksówkarz. Skutek: komunikacyjna Sodoma i Gomora. To, co w mieście było blisko, nagle stało się dalekie, wręcz nieosiągalne. Co najgorzej, stan taki ma trwać bardzo długo. Komunikacyjna przebudowa Limy potrwa do roku 2022. Taksówkarz: – Na ten czas najlepiej byłoby stąd się wyprowadzić, a w moim wypadku – zmienić zawód.
Na jedną noc stajemy w hotelu „Espana” – Jiron Azangaro 105 – w historycznym centrum Limy, tuż obok pięknego, znanego z katakumb, kościoła San Francisco. Hotel mieści się w historycznej „casonie”(czyli kamienicy), której początki sięgają XVI wieku. Że jest to miejsce niezwykłe, widać na pierwszy rzut oka. Pełno tu marmurowych gzymsów, stiuków i starych malowideł. W szklanej gablocie obok recepcji straszy kilka zasuszonych mumii i kilkanaście kamiennych głowic z prehiszpańskich maczug. Rzeczy te, ponoć, wydobyto tu, gdy pod „casonę” kładziono fundamenty i w czasie jej niezliczonych remontów, które miały
najnowsze < > najstarsze