20 VIII Huancacalle


Nie z Pucuyury, jak sądziłem, lecz z Huancacalle. Życie płata figle. To, że w Huancacalle jest już internet (nie było go 4 lata temu, gdy bylem tu ostatni raz), to w sumie najmniejszy z nich. Gorsze, że czekają tu na nas wieści iście hiobowe. Bo droga do Vilcabamby - Espiritu Pampa jest zamknięta. Szlak, którym chcieliśmy się tam udać, na odcinku od Pampaconas do Vista Alegre jest zablokowany przez oddziały Sendero Luminoso - maoistowskiej partyzantki, która w Peru właśnie odżywa. Żaden arriero, czyli poganiach mułow i koni nie użyczy nam swoich zwierząt. Na ludzi padł strach i przerażenie.

Impas. Kompletna katastrofa. Nie wiemy, co z tym zrobić. Vilcabamba - z uwagi na planowany nowy album - jest dla nas absolutnei najważniejsza.

Co z tym zrobic?


Dawna inkaska świątynia słońca, którą zniszczyli pierwsi europejscy misjonarze.


Moja książka o Vilcabambie - Vilcabamba 1572 - przyjechała ze mną aż do Vitcos, czyli na miejsce zdarzeń, które zostały w niej opisane.

18 VIII 2012


Dolecieliśmy do Cuzco. Samolot przed lądowaniem tak trzaskał, jakby chciał zderzyć się z górami. Ale jakoś wylądował.

Forma naszej grupki świetna. Zakupiliśmy gaz w butlach na dalszą drogę i jutro o świcie bedziemy przemieszczać się samochodami do Huancacalle - punktu wyjściowego na cd. podróży do Vilcabamby. Tam tez dowiemy sie wreszcie z kompetentnego źródła, jak wygląda sytuacja terrorystyczna w regionie, ponieważ jest dużo sprzecznych doniesień o senderystach w tamtej okolicy.

Następny post najprawdopodbniej bedzie z Pucyury - ostatniej kafejki internetowej na trasie przed Vilcabamba.


W Cuzco w lobby hotelu Saphi przy ulicy o tej samej nazwie.


Nocne życie na Plaza de Armas - głównym placu Cuzco.

Peruwiański dzień pierwszy


17. VIII
Po blisko 30-godzinnym locie dotarliśmy do Limy. Z lotniska odebrał nas Piotrek Małachowski - autor świetnego cyklu Operuje w Peru, ktory od roku ukazuje sie na łamach Żyj Długo.



Lima powitała nas słońcem, co - jak mówi Piotrek - może zwiastować zbliżanie się silnego trzęsienia ziemi. Pod wieczór anomalia ciepła jednak zanikla. Znów wiało zimnem, tak jak zwykle w Limie o tej porze roku. (Może więc trzęsienia ziemi jeszcze nie będzie...)



Na razie w swoich objęciach ma nas - różnica czasu wynoszaca 6 godzin. Oj, daje nam sie we znaki. Ale coz to dla takich chojraków jak my - Kazik, Dosia, Arkadiusz i ja?



Jutro, a więc 18 VIII, z rana lecimy do Cuzco. I tam dopiero zorientujemy się, czy da sie dotrzeć do Vilcabamby, która - jak wieść gminna niesie - jest w tej chwili we wladaniu partyzantow z organizacji Świetlisty Szlak. Jak nie inaczej, wszyscy zaopatrzymy sie w Czerwone Ksiazeczki Mao, bo senderyści to maoiści.

Ciag dalszy nastapi juz z Cuzco.




On the road again...


Znów ruszam w drogę. Jeszcze w tym tygodniu znajdę się Ameryce Południowej.

Znów ruszam w drogę. Jeszcze w tym tygodniu znajdę się Ameryce Południowej. Trasą GdańskFrankfurtSanto DominoCity of Panama pod koniec tygodnia powinienem dotrzeć do Limy.
W Peru plan jest następujący. Z Limy – razem z Arkadiuszem, Kazikiem i Dosią – polecimy do Cuzco, a następnie, przez Huancacalle będziemy chcieli udać się do Vilcabamby – ostatniej inkaskiej stolicy, żeby uzupełnić materiał fotograficzny do ewentualnej nowej publikacji o Królestwie Vilcabamby. Następnie, w okolicach Cuzco, będziemy chcieli odwiedzić Uchuy Cusco, Sayacmarca, Phuyupatamarca i Winay-Wayna – zapomniane i porozrzucane w Andach i w Montanii, w strefie tzw. „Ceja de selva” (dosłownie: Brwi Dżungli; ładne prawda?) stare inkaskie miasta, także wchodzące w skład tegoż Królestwa. Zaraz potem odwiedzimy Huaraz i Chachapoyas lub rejon jeziora Titicaca, by od 12 września wziąć udział w VIII Światowym Kongresie Medycyny Tradycyjnej w Limie.

Plan więc bogaty, napięty, najeżony – jak to w Peru – wieloma niewiadomymi i znakami zapytania. O tym, co z tego wyjdzie i co uda się zrealizować, na bieżąco, w miarę postępu podróży, będę informował, przesyłając meldunki na tę stronę. Zapraszam do lektury!


„Cusco. The Rome of the New World”




Album „Cuzco. Rzym Nowego Świata” autorstwa Warszewskiego i Paula dostępny teraz także po angielsku

Album „Cuzco. Rzym Nowego Świata”, który w Polsce wiosną tego roku ukazał się nakładem wydawnictwa Fitoherb, jako e-book pt. „Cusco. The Rome of the New World” dostępny jest od teraz także w angielskiej wersji językowej. Wydawcą jest oficyna Telkom Media. Książka znalazła się m.in. w ofercie sklepu Amazon.

Maciej Kuczyński na Gedymina


]Miałem zaszczyt i przyjemność przez kilka godzin gościć u siebie, w Gdyni, przy ulicy Gedymina, pana Macieja Kuczyńskiego – znakomitego pisarza i znanego podróżnika, człowieka, którego osobiście znam od lat bez mała 20., a z jego książek z lat chyba... 40! Pretekstem do tej wizyty jest przygotowywanie do wydania w Fitoherbie książki pana Macieja pt. „838. Rok, w którym Mistekowie odkryli kod genetyczny”.
Fitoherb przygotowuje jej edycję anglojęzyczną, która ukaże się, zanim pojawi się polskie wydanie tej książki. To niecodzienny eksperyment, ale w pełni uzasadniony. Według naszych prognoz, książka Kuczyńskiego najpierw uzyska uznanie międzynarodowe i dopiero potem będzie mogła zostać w pełni doceniona w Polsce.
O czym mówi ta niezwykła pozycja?
O tym, że w IX wieku, a więc na długo przed przybyciem Europejczyków do Nowego Świata, Mistekowie – lud z Ameryki Centralnej, wchodząc w halucynogenny trans, zyskali wgląd w istotę dziedziczenia i mieli precyzyjne pojęcie o tym, jak wygląda kod genetyczny. Niemożliwe? A jednak. Kuczyński przez ćwierćwieku dociekań na ten temat, zebrał taki materiał dowodowy, iż sprawa jest absolutnie jednoznaczna. Jaki materiał? Nie będę tu zdradzał. O tym mówi przygotowywana książka. Książka, o której – jestem o tym przekonany – za rok, dwa mówić będzie cały świat. Do niej odsyłam wszystkich zainteresowanych.
Osobiście nie jestem zdziwiony, że coś takiego, o czym pisze Kuczyński, było możliwe. Moje doświadczenia z południowoamerykańskimi

W MATNI


(O tym, jak partyzanci Che Guevary uciekali z Boliwii)

We wrześniu, w wydawnictwie Bellona, w serii Historyczne Bitwy, ukaże się moja nowa książka pt. „Che Guevara w Boliwii 1966-1967”. Poniżej - skrócona wersja jednego z jej rozdziałów, który właśnie został wydrukowany w kwartalniku literackim „Migotania”. Rozdział ten opowiada o ucieczce niedobitków oddziału Che z Boliwii. To pierwsza tak obszerna relacja na ten temat w języku polskim.

Mimo że w ostatnim starciu partyzanckiego oddziału Ernesto Che Guevary w wąwozie Yuro w Boliwii po stronie rządowej udział wzięło blisko 2000 żołnierzy, spośród 17 partyzantów, którzy znaleźli się w okrążeniu, aż dziesięciu udało się przetrwać. W następnych miesiącach zapisali oni jedną z najbardziej dramatycznych (a jednocześnie najmniej znanych) kart w historii partyzanckich zmagań na terenie Ameryki Południowej. Co prawda czterech z nich – Mario (El Medico), Pablito, Chapaco i Eustaquio – gdy przy ujściu potoku Mizque podjęli próbę przeprawy przez Rio Grande, zginęło z rąk wojska już trzy dni później, jednak sześciu pozostałych – Pombo, Urbano, Benigno, Inti, Dario i Ñato – przez prawie pięć miesięcy, na przekór wszystkim niebezpieczeństwom i wszelkiej logice, grało na nosie boliwijskiej armii i kilkakrotnie przerywało co raz to zamykający się wokół nich pierścień okrążenia. Oto pierwsza relacja w języku polskim na ten temat.

Dwaj Boliwijczycy – Inti i Dario – po pokonaniu 2500 kilometrów, ostatecznie

najnowsze < > najstarsze
Roman Warszewski
Dziennikarz i pisarz, autor wielu książek, w tym kilku bestsellerów. Laureat prestiżowych nagród. Wielokrotnie przebywał w Ameryce Południowej i Środkowej. Spotykał się i przeprowadzał wywiady z noblistami, terrorystami, dyktatorami, prezydentami i szamanami. Obecnie pełni funkcję redaktora naczelnego miesięcznika „Żyj długo”.

Ostatni album

„Zielone Pompeje.Drogą Inków do Machu Picchu i Espiritu Pampa”

(Razem z Arkadiuszem Paulem)
Seria Siedem Nowych Cudów Świata, Fitoherb 2013

„Zielone Pompeje”, czyli zapasowe Królestwo Inków